alfabet były bardzo okrojone. Głównie uczyli się pierwszych czterech liter, a później pomagali w gospodarstwie nauczyciela. Jednego dnia profesor napisał na tablicy słowo „dom” i powiedział uczniom, że te trzy literki przedstawiają cały dom – z drzwiami, oknami i izbami. Antek i jego kolega z ławki stwierdzili jednak, że żadnego budynku nie widzą, a nauczyciel musi kłamać. Tytułowy bohater głośno wyraził swoje zdanie, za co po raz kolejny został ukarany.
Dwa miesiące po rozpoczęciu przez Antka nauki do jego matki przyszedł nauczyciel. Nie chciał rozmawiać z nią o postępach jej syna, lecz uzyskać pieniądze. Kiedy kobieta powiedziała mu, że nie ma, odrzekł, by nie posyłała dziecka do szkoły. Rozmowę podsumował słowami: „Taka nauka, jak moja, to nie dla biedaków”.
Odbyła się kolejna narada matki z kumem Andrzejem, podczas której chłopiec wyraźnie zaznaczył, że najbardziej chciałby stawiać wiatraki. Dwa kolejne lata Antek spędził w domu. Początkowo niewiele pomagał, lecz kiedy zepsuł mu się kozik, zaczął podejmować się jakiejkolwiek pracę, żeby tylko zarobić na nowy. W gospodarstwie działo się coraz gorzej – ojciec dawno już nie żył, a matka, chcąc obrobić pola, musiała wynajmować parobków. Zostawało im więc niewiele pieniędzy.
Któregoś dnia pojawił się kum Andrzej, który przyniósł rodzinie dobrą wiadomość. Udało mu się uzyskać dla Antka miejsce u kowala, by mógł u niego terminować. Młodzieniec wyruszył więc do sąsiedniej wsi i rozpoczął pracę. Sam rzemieślnik nie był człowiekiem złym, lecz miał słabość do alkoholu. Jeśli zaś chodzi o naukę, to bardziej starał się nie uczyć swoich robotników niż uczyć – gdyby bowiem nabyli oni niezbędne umiejętności, mogliby otworzyć konkurencyjną kuźnię.
Antek cenił sobie nową pracę, choć nadal przez cały czas myślał o wiatrakach. U kowala terminował nieco ponad rok, gdyż zdarzył się wypadek. Rzemieślnik był na spotkaniu z sołtysem w karczmie, a do pracowni przyjechał ktoś, kto potrzebował prędko podkuć konia. Jako że kowala nic nie zawróciłoby z karczmy, zadania podjął się Antek. Jak wielkie było zdziwienie innych czeladników, gdy zobaczyli, że młodzieniec potrafił dobrze podkuć konia (okazało się, że często sam pracował w kuźni, kiedy jej właściciel szedł się upijać). Jeszcze większe było zdziwienie kowala, który widział wszystko na własne oczy, gdyż sołtys musiał pilnie wrócić do swoich obowiązków.
Od tego czasu nie pozwalano Antkowi pracować w kuźni. Zajmował się domowymi pracami w gospodarstwie kowala, a sam rzemieślnik tak tłumaczył mu swoją decyzję: „Nauczyłbyś się fachu we trzy lata i później byś uciekł. A przecież matka oddała mi cię na sześć lat — do służby”.
Po dwóch latach terminowania u kowala Antek powrócił do domu. Czasami pomagał matce, czasami zajmował się swoimi sprawami. Którejś niedzieli, podczas mszy, spostrzegł piękną i młodą żonę wójta (była to już jego trzecia). Wtedy jego serce poczuło wielką tęsknotę. By móc jeszcze raz spojrzeć jej w oczy, zdolny chłopak postanowił wystrugać dla kobiety krzyż. W międzyczasie na wieś spadło wielkie nieszczęście – wylała Wisła i zalała pobliskie pola. Najwięcej straciła rodzina Antka. On, chociaż matka i Wojtek pracowali na zarobek, nie sprawiał wrażenia specjalnie zmartwionego zajmując się swoim upominkiem.
Wkrótce z Antkiem rozmówił się kum Andrzej, który chciał jakoś na niego wpłynąć. Ostatecznie powiedział chłopcu, by w najbliższą niedzielę opuścił rodzinną wieś i poszedł szukać pracy i nauki wśród obcych. Główny bohater pogodził się z tą myślą i oznajmił w domu, że tak się stanie. Pragnął jeszcze tylko przygotować krzyżyk, by wręczyć go pani wójtowej. Jednak podczas niedzielnej sumy zabrakło odwagi – chociaż podszedł do jej ławki, nie miał śmiałości i postanowił powiesić krzyż na ścianie. Po obiedzie Antek opuścił dom. Odprowadzony przez matkę i kuma Andrzeja oddalił się od najbliższych, by szukać dla siebie miejsca w wielkim świecie:
„(...) Może spotkacie kiedy wiejskiego chłopca, który szuka zarobku i takiej nauki, jakiej między swoimi nie mógł znaleźć. W jego oczach zobaczycie jakby odblask nieba, które przegląda się w powierzchni spokojnych wód; w jego myślach poznacie naiwną prostotę, a w sercu tajemną i prawie nieświadomą miłość. Wówczas podajcie rękę pomocy temu dziecku. Będzie to nasz mały brat, Antek, któremu w rodzinnej wsi stało się już za ciasno, więc wyszedł w świat, oddając się w opiekę Bogu i dobrym ludziom”.