Hymn „Święty Boże, święty mocny” to utwór zawierający obraz końca świata. Ma on charakter żałobny, ukazuje cierpienie człowieka i całej natury. Na tle zagłady i powszechnego konania odcina się obraz silnego, mocnego i obojętnego Boga.
Słowa zawarte w tytule i powtarzające się później w refrenie – „Święty Boże, święty mocny” – stanowią nawiązanie do znanej pieśni kościelnej. Suplikacja „Święty Boże” zajmuje ważne miejsce w polskiej tradycji, śpiewana była głównie podczas pogrzebów, mszy za dusze zmarłych oraz nabożeństw w intencji ochrony przed klęskami. Po inwokacji: „Święty Boże! Święty Mocny!/ Święty a Nieśmiertelny!/ Zmiłuj się nad nami” następuje właściwa suplikacja: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny Wybaw nas Panie!/ Od nagłej i niespodziewanej śmierci Zachowaj nas Panie!/ My grzeszni Ciebie Boga prosimy Wysłuchaj nas Panie!”.
Kasprowicz nawiązuje do tych słów w obliczu największej klęski, ostatecznego końca z nadzieją, że ta żarliwa modlitwa zdoła skruszyć chłodną obojętność Stwórcy.
Podmiot liryczny to człowiek konający, mówiący o sobie: „Skrzydłami trzepocę/ jak ptak ten nocny,/ któremu okiem kazano skrwawionem/ patrzeć w blask słońca (...)”. Zbliżająca się śmierć, atakujące go zewsząd obrazy cierpienia podsuwają równocześnie słowa błagania i bluźnierstwa. Modlitwa miesza się z groźbami i oskarżeniami pod adresem Boga. Rozpaczając nad bliskością śmierci, podmiot liryczny żąda też śmierci Stwórcy: „Niech będzie skonem i Twoim!/ Święty Boże! Święty Mocny,/ Święty a Nieśmiertelny,/ zmiłuj się nad nami!”. Zaraz potem następuje błaganie o zmiłowanie. Człowiek czuje się samotny w obliczu śmierci, pragnie, aby Bóg podzielił jego los („Płacz ze mną”), cierpienie i śmierć.
Bóg został ukazany jako Istota potężna, „święty i mocny”, ale obojętny. Ma moc zbawienia człowieka, uwolnienia go od cierpienia, ale tego nie czyni. Podmiot liryczny domaga się, by Stwórca zstąpił ze swojego piedestału:
(…) Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!/ Zgarnij ze Siebie tę bożą,/ tę władającą moc (…) / Stań się tak lichy jak ja, i skulony,/ i doczesności okryty łachmanem (…).
Samotne, opuszczone „ja” liryczne żąda, żeby Bóg dzielił z nim cierpienie albo też wyniósł je do swojego „bezmiaru: „Albo w swej całej, wiekuistej sile,/ w całej potędze wszechmocnego bytu,/ stań przy mym boku/ i duszę moją rozszerz do Swego bezmiaru”.
Tło dla ludzkiego konania stanowi cierpienie całej przyrody: spalone łąki, ciemne chmury, groby, „trujący, śmiertelny wiew”, „umarłe błonia”. W powietrzu niesie się żałobne bicie dzwonów, ich dźwięk: „(...) zrozpaczony umilka u brzega,/ i znów się zrywa, i jęczy i płacze, i łka, i płynie, i płynie/ w tej rozpłakanej godzinie (...)”. Fragment ów jest przykładem tworzenia przez Kasprowicza nastroju smutku i bólu poprzez zastosowanie ciągu podobnych znaczeniowo wyrazów, w tym wypadku czasowników wyrażających cierpienie. Poeta posługuje się licznymi symbolami, kojarzącymi się ze śmiercią – dookoła pełno jest grobów, konduktów, krzyży, gromnic i chorągwi. Wreszcie pojawia się sama Śmierć, ukazana na wzór średniowiecznych wyobrażeń – triumfująca, z kosą w dłoni.
Ludzkość zmierza w orszaku pogrzebowym do „wielkiej mogiły”, symbolu ostatecznego końca. W kondukcie tym idą też rośliny: „osty o żółtych kolcach,/ szerokolistnę łopiany,/ senne podbiały,/ fioletowe szaleje,/ cierniste głogi”. Po raz kolejny mamy do czynienia z wyliczeniem, podkreślającym skalę zjawiska. Wszystko, co żyło, zmierza ku śmierci, za orszakiem pozostają puste, umarłe, bezkresne pola. Strofy ukazujące obraz ginącego świata przeplata poeta błagalnymi zwrotami do Boga, które jednak pozostają bez odpowiedzi.
W odwiecznej walce dobra ze złem zwycięża zło symbolizowane przez króla ciemności. Podmiot liryczny błaga Boga, by zniszczył powstałego z błota Szatana: „(...) Wal błyskawicą, wal!/ Niechaj się łamie,/ niech się rozkruszy ta zdrada,/ która nad życiem i nad śmiercią włada!...”, ale i ten apel pozostaje daremny – „grom nie pada”. W tej sytuacji człowiek oddaje pokłon władcy piekieł:
(…) Z nieukojoną żałobą/ klękam przed Tobą!/ Zlituj się, zlituj nad ziemią,/ gdzie ból i rozpacz drzemią,/ gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega/ i w strasznej pieśni brzmi.../ Szatanie! (…). Wobec obojętności Boga, człowiek zwraca się z modlitwą do Szatna. Skłaniają go do tego rozpacz i „nieukojona żałoba”.
W ostatnich słowach wiersza człowiek zwraca się do Boga z szyderczym błaganiem, które stanowi zarazem oskarżenie Stwórcy o okrucieństwo:
(…) Ty Nieśmiertelny,/ proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej/ i płodź żywoty,/ aby tak klęły jak ja;/ aby płakały jak ja (…).
To Bóg stworzył człowieka, On skazał go na cierpienie – jest winny ludzkiej doli i temu, że człowiek zwrócił się w stronę zła. Wiersz Kasprowicza jest więc nader pesymistyczny i bluźnierczy w swojej wymowie. Obraz miłosiernego Boga zostaje zanegowany, życie ludzkie to pasmo cierpień zwieńczone śmiercią.
Wizja końca świata została ukazana tutaj w konwencji ekspresjonistycznej. Utwór pełen jest apostrof („Święty Boże! Święty Mocny!”), wykrzyknień („Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy/ nieszczęsnym dzieciom Ewy!”), pytań retorycznych („Cóż z nami się stanie!?”) i hiperbol, podkreślających cierpienie całej ludzkości. W ostatniej godzinie życia człowiek jest samotny i bezradny.
Ponury nastrój buduje poeta za pomocą: epitetów (trupie piszczele, krwawy pochód), porównań („Jak bedłki tak jarmużu syty ginie lud”) i zwrotów nacechowanych emocjonalnie (mordy, groby, pożoga). Doniosłość chwili podkreśla archaiczna stylizacja (skon, skrwawionem, umilka u brzega), która nadaje wizji artysty znamion patosu.