„Sanatorium pod klepsydrą” to zbiór 13 opowiadań Brunona Schulza.
Księga
Narrator Józef relacjonuje swoje wspomnienie z dzieciństwa, kiedy jako mały chłopiec po raz pierwszy zobaczył Księgę. Należała ona do ojca, który w swoim gabinecie pokazywał ją synowi i wtajemniczał w jej zawartość. Pewnego dnia do pokoju wtargnęła jednak matka, która „uwiodła chłopca pieszczotami i czułością, dlatego porzucił on ojca i opuścił magiczny świat, który przypomniał sobie dopiero we śnie. Którejś nocy bohater zaczął poszukiwać księgi w domu. Ojciec podał mu Biblię, ale on stwierdził, że jest to jedynie apokryf. Nie chciał również wierzyć zapewnieniom ojca, że księga jest jedynie mitem. Któregoś dnia, kiedy obserwował sprzątającą Adelę, zauważył gazetę z ryciną Anny Csillang reklamującej środek na porost włosów. Był przekonany, że to księga, której szukał i z przerażeniem odkrył, że Adela codziennie niszczy część księgi, zawijając w jej kartki mięso dla ojca. Przejrzał całą zawartość czasopisma, w którym znalazł inne reklamy, ale także poezję, a na ostatniej stronie znajdowało się tajemnicze zdanie Magdy Wang szydzącej z męskiej siły. Bohater schował księgę w szufladzie, mając świadomość, że to autentyk, którego wszystkie inne książki są jednie nędzną kopią.
Genialna epoka
Akcja opowiadania rozgrywa się w czasie „nielegalnym”, niejako alternatywnym. W zimie chłopiec spędzał wiele czasu na podłodze w swoim pokoju, gdzie rysował kolorowe rysunki, które podsuwała mu wyobraźnia. Któregoś dnia (podczas świąt Wielkiej Nocy) zobaczył przez okna Szlomę, który niedawno został wypuszczony z więzienia i korzystając z okazji, że Adeli nie było w domu, zaprosił go do siebie, a następnie pokazał mu swoje rysunki. Szlome bardzo się nimi zainteresował, a bohater wyjawił mu, że narysował je pod wpływem schowanego Autentyku. Chciał go następnie pokazać mężczyźnie, ale jego bardziej zainteresowały wyjmowane z szuflady stroje i biżuteria Adeli. Szlome porwał ubrania i wybiegł z nimi z domu.
Wiosna
W przedwiosenne noce Józef wraz z ojcem jadali w czarującej restauracji. Pewnego wieczoru przysiadł się do nich fotograf. Udali się z nim na spacer, podczas którego chłopiec zobaczył Biankę jedzącą ciastko z kremem. Kiedy weszli w wiosnę bohater usnął, a ojciec położył go na swoim płaszczu. Innym razem podczas ferii wielkanocnych Józef chodził na spacery ze swoimi kolegami. Rudolf pokazał bohaterowi markownik, w którym była prawdziwa wiosna. Józef chciał być jak Aleksander Macedoński i w marzeniach został dowódcą wielkie armii. Przeniósł się w epokę Franciszka Józefa. Bohater stał się właścicielem tajemniczej księgi.
Któregoś dnia bohater spotkał w parku Biankę, która po raz pierwszy spojrzała na niego łaskawie. Od tej chwili wszystkie wskazówki Księgi były związane z tą dziewczyną. Bohater dochodzi do wniosku, że korzenie wiosny sięgają aż do prehistorii i ona za każdym razem dokonuje jej powtórzenia, a ponadto zbiegają się w niej inne opowieści. Jedna z nich dotyczy porwanej księżniczki. Bohater zakochany w Biance próbował się z nią porozumieć telepatycznie, a także badał teren dookoła jej domu, gdzie znalazł dwa motyle i zabił jednego z nich. Czekał również pod jej domem i wypatrywał swojej ukochanej. Któregoś dnia jechała ona samochodem ze swoim ojcem, a on na jej widok krzyknął „licz na mnie” i wystrzelił z pistoletu.
Tymczasem Franciszek Józef polecił zamordować swojego młodszego brata Maksymiliana, a dręczony wyrzutami sumienia, zakazał noszenia czerwieni. Ta jednak ciągle była obecna w przyrodzie. Józef opowiedział o tym wszystkim swojemu przyjacielowi Rudolfowi, który początkowo nie wierzył, ale dał się uwieść opowieści. Pod koniec maja w miasteczku zjawił się teatr iluzji. W gabinecie figur woskowych Józef z Rudolfem odszukali Maksymiliana i spostrzegli płaczącą nad nim Biankę w żałobie. Bohater doszedł więc do wniosku, że dziewczyna jest jego potomkinią. Zaniepokojony bohater spostrzegł, że po mieście kręcą się tajemniczy panowie w czarnych cylindrach i Murzyni napadający sklepy. Udał się więc do ojca Bianki, chcąc go zastraszyć opowieścią o Maksymilianie, która miała zdradzić, że zna całą historię. W końcu z pistoletem w ręku wybiegł z domu. Nocą Józef odbył naradę z Bianką w jej pokoju, który okazał się pociągiem. Dziewczyna niespodziewanie stała się groźna i zła, zażądała, aby zaprzestał swojej i misji, a także stwierdziła, że Rudolf będzie jej bardziej posłuszny.
Bohater nocą zbuntował manekiny z gabinetu woskowych figur i ruszył na ich czele na dom Bianki. Okazało się, że pan de V. (ojciec dziewczyny) i Bianka wyjechali, dlatego Józef ruszył w pogoń. Dogonił powóz, w którym Bianka obejmowała się z Rudolfem. Bohater ogłosił więc bankructwo idei i ogłosił akt abdykacji na tle wybuchu Panoptikum, w którym wcześniej podłożył bombę. Pan de V. popełnił zaś samobójstwo. Z zarośli wyszli Murzyni, którzy wzięli jego ciało (okazało się, że był ich panem). Następnie młoda para odjechała parowcem, a bohater chciał się zastrzelić. Został jednak powstrzymany przez oficera Jego Cesarskiej Mości i aresztowany za sen Józefa biblijnego.
Noc lipcowa
Akcja toczy się latem, przed maturą Józefa. W jego domu pojawiło się małe dziecko jego siostry, która wyjechała do wód. Któregoś wieczoru, kiedy wyszedł do kina, po skończonym seansie zauważył, że kasjerka i sierżant straży ogniowej zamienili się w fantomy. Bohater wyszedł w noc i odbył magiczną wędrówkę. Potem wrócił do domu, w którym nie było jeszcze nie było szwagra. Bohater stwierdził, że nad ranem każdy doznaje „pomroki sennej”, która przynosi ulgę, ale potem następuje przebudzenie.
Mój ojciec wstępuje do strażaków
W październiku Józef wrócił z matką z letniska w okolicach Słotwinki. Był bardzo senny i nie jest pewien, czy to, co widział naprawdę się wydarzyło i czy to na pewno było wtedy. Ojciec przebrał się w zbroję i uważał, że jest świętym Jerzym. Walczył z Adelą o sok malinowy, który chciał oddać strażakom, by zaszczepić im nową ideę. Matce ojciec bardzo podobał się w ślniącej zbroi. Jeden ze znajdujących się w domu strażaków porwał butelkę z sokiem i uciekł, a ojciec wyskoczył przez okno. Cała publiczność zaś zaczęła mu bić brawo, włącznie z Adelą.
Druga jesień
Ojciec Józefa pasjonował się meteorologią, zwłaszcza w kontekście miasteczka, w którym mieszkał. Napisał nawet książkę „Zarys ogólnej systematyki jesieni”. Stwierdził, że w okolicy istnieje zjawisko drugiej jesieni spowodowane tym, że w muzeach zalegają barokowe dzieła niedobrej jakości gromadzone przez ojców bazylianów. Ich powolna śmierć powodowała jesień, której barwy przypominały karty starych ksiąg.
Martwy sezon
Ojciec był coraz bardziej rozdrażniony powolnym upadkiem sklepu. Nikt go nie rozumiał. Kiedy oddalał się ze sklepu, subiekci urządzali sobie sjestę wraz z matką. Podczas jego nieobecności do sklepu przyjeżdżał człowiek z pobliskiej wsi po tytoń i tańczył na ladzie. Ojciec któregoś dnia urządził im więc awanturę. Któregoś wieczoru ojciec długo przebywał w sklepie i na kogoś czekał. Zjawił się dziwny, czarnobrody człowiek, z którym ojciec dyskutował aż do późnej nocy. Potem obaj położyli się spać, ale we śnie zaczęli ze sobą walczyć. Rano jegomość opuścił dom, a ojciec kulał. Wydarzenie to rozpoczęło siedem lat urodzaju w sklepie.
Sanatorium pod klepsydrą
Józef udał się pociągiem do sanatorium. W wagonie spotkał dziwnego człowieka, który miał policzek obwiązany szmatą. Sanatorium było dziwnym i podejrzanym miejscem. Spotkał się z doktorem Gotardem. Dowiedział się, że jego ojciec żyje i że nie wie, że inni uważają go za zmarłego. Metodą leczenia w sanatorium było przywracanie minionego czasu, które dokonywało się podczas snu. Bohater położył się na łóżku obok ojca i zasnął. Kiedy się obudził, okazało się, że ojciec wychodzi do pracy. Potem sam wyszedł na ulicę, by znaleźć jakąś restaurację. Zjadał kilka pączków w cukierni, a potem odwiedził sklep ojca, w którym panował olbrzymi ruch. Ojciec poinformował go, że przyszedł do niego list. Był to list z wydawnictwa, w którym bohater zamówił książkę pornograficzną. Okazało się, że książki nie było, ale w zamian przysłano artykuł. Była to instrukcja do dziwacznego przyrządu astronomicznego. Przez pryzmat tego urządzenia Józef zobaczył pokojówkę z sanatorium.
Józef żył w sanatorium na pograniczu jawy i snu, czasem widział, że ojciec np. objada się, a zaraz potem okazywało się, że od kilku dni nie wstaje z łóżka. Po jakimś czasie Józef zaczął dostrzegać wady sanatorium: brak należytej opieki nad chorymi. Któregoś dnia podczas spaceru z ojcem, w mieście pojawiła się dziwna armia, która ścigała ludzi. Wszyscy uciekali w popłochu. Ojciec chciał dostać się do sklepu, a synowi kazał uciekać. Józef udał się w stronę sanatorium, ale drogę zastąpił mu duży wilczur trzymany zwykle na łańcuchu przy budynku. Zwierzę zaczęło go gonić, po czym okazało się, że jest to introligator uwięziony w skórze psa. Bohater obiecał mu, że go uwolni i zrobił to.
Po tym zdarzeniu ów człowiek nie chciał opuścić Józefa, dlatego ten pod pretekstem przyniesienia koniaku, uciekł na stację kolejową i wsiadł w pociąg. Jednocześnie pomyślał z ulgą, że nawet jeśli ów stwór zaatakuje ojca, to on już i tak nie żyje. Od tamtej pory bohater jest cały czas w podróży, sypia na słomie, a ponieważ spuchł mu policzek, dano mu szmatę, którą obwiązał twarz. Z głodu zarabia zaś śpiewając w wagonach.
Dodo
Dodo był niepełnosprawnym umysłowo chłopcem, który w dzieciństwie przeszedł chorobę mózgu. Był on krewnym Józefa i odwiedzał go w soboty. Wszyscy otaczali Doda opieką. Jego rytm dnia był monotonny: często wychodził na spacery. Któregoś dnia złośliwi chłopcy zaczęli mu dokuczać i wyprowadzać w nieznajome rejony miasta. Raz też wrócił do domu bardzo późno. Dodo mieszkał z rodzicami (matką Retycją i ojcem Hieronimem) i kuzynką Karolą. Ojciec Doda nie wychodził z pokoju od czasu, kiedy wrócił z jakiejś podróży bardzo przestraszony. Obwieszczał też wszystkim dziwaczne proroctwo, że wszędzie mówią „Di-Da”. Którejś nocy ktoś wewnątrz Doda zaczął jęczeć, kiedy matka przyszła sprawdzić, co się stało, ten nie umiał tego wytłumaczyć. Matka wróciła więc do sypialni, gdzie ojciec jej oznajmił, że „Mówią już powszechnie Di-da”.
Edzio
Edzio był niepełnosprawnym młodzieńcem, który mieszkał wraz z rodzicami na tym samym piętrze co Józef. Codziennie rano schodził o kulach po gazetę, a następnie wycinał z niej ciekawe artykuły i wklejał do swojego albumu. Ponadto nieustannie wykłócał się z rodzicami. Kiedy wieczorem Adela kładła się spać, Edzio gimnastykował się w swoim domu, a ojciec pisywał listy. Edzio następnie zakradał się do okna Adeli bez kul, twierdząc, że rodzice zabierają mu je na noc, a on musi chodzić na czworakach. Adela jednak nie mogła się obudzić, mimo że po jej ciele wędrowały pluskwy. Wszyscy w mieście spali i śnił im się ten sam sen.
Emeryt
Stary radca był na emeryturze i prowadził smutne i samotne życie. Chcąc czuć się potrzebnym, czasami brał zastępstwa w swoim dawnym biurze, ale potem zmienił się naczelnik i zabronił mu tego. Emeryt przesiadywał więc na ławce naprzeciwko szkoły, gdzie obserwował dzieci. Zaczął się z nimi zaprzyjaźniać, a one widziały w nim zwyczajne dziecko ze względu na jego drobną budowę i niski wzrost. Któregoś dnia udał się więc do dyrektora szkoły, a ten wprowadził go do klasy jako nowego ucznia. Emeryt stał się jednym z dzieci. Historia jednak źle się skończyła, ponieważ kiedy jeden z kolegów pokazywał reszcie nowego bąka, emeryt został wymieciony z bramy i porwany przez wiatr. Kiedy dzieci zawiadomiły o tym nauczyciela, ten stwierdził, że trzeba go wykreślić z katalogu.
Samotność
Emeryt latami nie wychodził z domu. Zamknięto go w jego dziecinnym pokoju. Bardzo się nudził, nie miał nic do jedzenia i zajmował się jedynie przeglądaniem pożółkłych książek. Pokój był zamurowany, ale on był pewien, że jeżeli wyobrazi sobie drzwi takie, jak były u niego w kuchni, to uda mu się uwolnić.
Ostatnia ucieczka ojca
Sklep ojca zbankrutował, a matka wyprzedawała ostanie towary. Adela zatonęła na statku płynącym do Ameryki i zastąpiła ją Gienia. Któregoś dnia matka przyniosła Józefowi talerz, na którym znajdował się krab. Okazało się, że to ojciec. Został on wypuszczony i w swoim nowym wcieleniu zapoznawał się z domem. Kiedy przyszedł wuj Karol, chciał zabić kraba. W końcu przez pomyłkę podano go na obiad. Leżał na talerzu przez kilka tygodni, a potem uciekł, zostawiając kawałek swojej ugotowanej nogi.