Utwór ma charakter wyraźnie lamentacyjny. Uciśniony człowiek zwraca się do Boga z prośbą o ułaskawienie. Wyraża przy tym swoje uniżenie i fakt, że zdaje sobie sprawę ze swojej małości.
Wybaw mnie, Boże,
bo woda mi sięga po szyję.
Ugrzązłem w mule topieli
i nie mam nigdzie oparcia,
trafiłem na wodną głębinę
i nurt wody mnie porywa.
Autor wykorzystuje metaforę wody, w której grzeszny człowiek topi się, szukając oparcia i ratunku w modlitwie. Gdy pomoc ze strony Boga nie nadchodzi, topielec zaczyna tracić nadzieję sądząc, że został odrzucony przez swojego Pana:
Zmęczyłem się krzykiem
i ochrypło mi gardło, osłabły moje oczy,
gdy czekam na Boga mojego.
Mówiący w utworze czuje się poniewierany przez swoich współbraci, nie może znaleźć wsparcia na ziemi. Dzieje się tak ponieważ jego bliscy nie podzielają troski o świątynię Boga i wiary w Jego moc:
Dla braci moich stałem się obcym
i cudzoziemcem dla synów mej matki.
Bo gorliwość o dom Twój mnie pożera
i spadły na nie obelgi uwłaczających Tobie.
Narrator przejmował się przestrzeganiem postów, za co spotykały go zniewagi, a gdy postanowił wybrać skromny, wręcz ubogi i ascetyczny styl życia – został wystawiony na pośmiewisko społeczeństwa. Człowiek prosi Boga o wybawienie z tego ziemskiego ucisku, który przyrównuje do otchłani, porywistego, niebezpiecznego nurtu rzeki.
Godna podziwu jest wytrwałość, z jaką modlący się wyraża Bożą chwałę, a jednocześnie swoją marność i słabość, okazując Panu całkowite poddaństwo.
Co zaskakujące, w ostatecznym rozrachunku narrator traktuje swoje ziemskie prześladowanie jako czas łaski. Widzi w nim sens, cierpienie, którego musi doświadczyć, by zostać całkowicie oczyszczonym z grzechu i móc oglądać boskie oblicze. To dlatego lamentacja płynnie zmienia się w pieśń pochwalną i dziękczynną, wielbiącą imię Boga.