Był sierpień. Pewnej gorącej soboty cały warsztat pracował z niezwykłą wręcz intensywnością. Największą tokarnię obsługiwał Gosławski, którego zaczęła ogarniać senność. Wtedy stało się coś strasznego – ręka robotnika została wciągnięta przez maszynę. Dzięki szybkiej reakcji udało się zatrzymać mechanizm, ale nikt nie potrafił pomóc Gosławskiemu. Niegdyś w fabryce byli lekarz i felczer, ale ze względu na cięcie kosztów zrezygnowano z ich usług.
Gdy robotnicy nieśli rannego kolegę do domu, drogę zastąpił im powóz Ferdynanda. Młodzieniec nie chciał udostępnić im koni, ponieważ były zmęczone po podróży. Pieszo dotarli więc do Gosławskich i tam go położyli. Następnego dnia niewielu ludzi poszło do kościoła, wszyscy stali pod domem pracownika i czekali na wiadomości o stanie jego zdrowia. Wśród nich był Adler, który spotkał się z wielką nieuprzejmością swoich pracowników. Fakty były dla niego przykre: Gosławski zmarł, ponieważ rany nie opatrzono właściwie, a jego organizm był w dodatku przemęczony i osłabiony. Śmierć ta okazała się początkiem wielkich problemów Adlera.
Pogrzeb nieżyjącego robotnika odbył się we wtorek. Właściciel fabryki nie chciał pozwolić pójść wszystkim robotnikom, zgodził się tylko na wysłanie delegacji. Jednak ci samowolnie opuścili miejsca pracy i poszli pożegnać znajomego. Adler zwołał apel, na którym ogłosił, że zostaną oni ukarani. Niektórym obniżył pensję, a innych wyrzucił z pracy.
Następnego dnia Gotlieba odwiedził pastor. Podjął próbę uspokojenia fabrykanta, jednak jego starania spełzły na niczym. Opowiedział przyjacielowi o powracających falach, jakie niosą dobro albo zło. Adler jednak nie przejął się i twardo obstawał przy swoim. Böhme wrócił do domu, ale nie mógł spać spokojnie. Wciąż dręczył go koszmar, krzyczał: „Fala!... wraca!... wraca!”.
Rozdział VI
Wydarzenia rozgrywające się niedawno w fabryce Adlera nagłośniła prasa. Od tego czasu wszystkie oczy zwrócone były na zakład prowadzony przez starego Niemca. Z wielką niechęcią ze strony ludzi zaczął spotykać się także Ferdynand. Szczególnie źle oceniał go niejaki Zapora – sędzia gminny. Pewnego dnia obaj panowie skonfrontowali się w jednej z restauracji. Młody Adler wykupił wszystkie miejsca i fundował obiad każdemu, kto tam zawitał. Zapora, dowiedziawszy się o tym, odmówił gościny. Jednak znajomi Ferdynanda nalegali, by chociaż zapoznał się z synem fabrykanta. Starcie słowne, bo tak trzeba określić ich rozmowę, bezdyskusyjnie wygrał opanowany i inteligentny sędzia. Rozsierdzony Adler zdecydował wyzwać go na pojedynek.
Młodzieniec postanowił spędzić czas przed walką na hulankach, jednak stopniowo tracił pewność siebie i wrócił do domu, gdzie pogrążył się w rozmyślaniach. Prędko poczuł strach. Chociaż pojedynkował się już kilkukrotnie, teraz naprawdę się bał. Z okna widział pracownię Zapory, który spokojnie siedział i pisał coś na kartce.
Rozdział VII
Ostatni okres był bardzo dobry finansowo dla starego Adlera. Ceny rosły, a on zarabiał coraz więcej. Stopniowo zaczynał już myśleć o wycofaniu się z interesu. W trakcie codziennego doglądania majątku zjawił się u niego obcy mężczyzna. Jak się okazało, przywiózł ranionego w pojedynku Ferdynanda. Wkrótce młody mężczyzna zmarł, co jego ojciec bardzo ciężko przyjął, niemal popadł w obłęd. Nawet rozmowa z pastorem nie pomogła ukoić bólu.
Fabryka wciąż pracowała, żeby dodatkowo nie zepsuć nastroju Adlera. Ten był jednak w fatalnym stanie. Na wiadomość o podniesieniu cen bawełny zareagował tak:
(…) Zrób mi to, ty kamienny łbie, ażeby czas cofnął się o jeden tydzień... o jeden dzień, a ja ci oddam wszystkie moje zarobki. Wyjdę z przeklętego kraju bosy i nagi, wyczołgam się na kolanach, będę tłukł kamienie przy drodze, będę marł głód i jeszcze będę szczęśliwy No ty!... czy potrafisz czas cofnąć o jeden dzień?... O pół dnia! (...)”.
Później Adler niemiło pożegnał Böhmego mówiąc, że nie zapisze mu ani grosza, ponieważ jest to majątek Ferdynanda, przeciw któremu spiskowano (pastora także zaliczył do grona uczestników spisku). Następnie Gotlieb gdzieś zniknął. Najstarszy księgowy przeczuwał, że dzieje się coś złego i kazał wyprowadzić robotników oraz ustawić wartę. Niedługo potem wszyscy zobaczyli pierwsze płomienie. Stary Adler podpalił swój majątek, a walące się budynki przykryły i jego.
Tak zakończyła się historia bogatego fabrykanta.