Plac Broni leżał przy ulicy Pawła. Był to zwykły niewielki placyk, otoczony z trzech stron kamienicami, a od ulicy oddzielony walącym się płotem. Miejsce to przeznaczone zostało pod budowę, zanim jednak prace zdążyły ruszyć, stanowiło centrum świata dziecięcych zabaw.
Plac krył wiele tajemnic i atrakcji, prowadził do drugiego magicznego miejsca, jakim był skład drewna. Plac Broni połączony był z tyłu z ogromnym placem, dzierżawionym przez zarząd tartaku. Składowano tam całe stosy drewna, poukładanego w regularne sześcienne sągi, tworzące swoistą siatkę ulic. Było to wymarzone miejsce do zabawy. W wyobraźni bohaterów jawiło się ono jako miasto na Dzikim Zachodzie. Na szczytach sągów budowali swoje fortece i twierdze i obsadzali je załogą.
Na placu znajdował się także budynek tartaku. Latem po jego ścianach pięła się winorośl, szczelnie pokrywając ściany w ten sposób, że zza zielonej zasłony wystawał tylko długi, cienki czarny komin. Pod okapem znajdował się otwór, przez który po spadzistym korycie spuszczano drewno do podjeżdżających wozów. Budynek tartaku był raczej ponury, o wiele bardziej przyjaźnie wyglądała budka, w której mieszkał stróż – Słowak Jano. Był to prosty, zbity z desek barak.
Wokół tartaku wyrastały karłowate morwy.
W ostatnich partiach powieści okazuje się, że na placu stanie kamienica. Dla chłopców jest to wielki cios, zagłada ich małej ojczyzny.