„Dwoje ludzieńków” to rozbudowany utwór liryczny Bolesława Leśmiana utrzymany w konwencji sentymentalnej ballady. Wiersz wpisuje się w problematykę miłosną, która została tu potraktowana z charakterystycznym dla poety wdziękiem i stylem. Uczucie dwojga kochanków ulega swoistemu odrealnieniu i współtworzy baśniową atmosferę tekstu.
Leśmianowski uniwersalizm
W wierszu wyraźnie kreuje się sensy uniwersalne. Wskazuje na to już sam tytuł utworu – „Dwoje ludzieńków”. Kochankowie nie noszą tu imion własnych, które nadawałyby im indywidualne rysy, wręcz przeciwnie poeta obdarza ich bardzo ogólnym mianem ludzi. Jednocześnie mamy do czynienia z charakterystycznym dla Leśmiana zabiegiem słowotwórczym, polegającym na tworzeniu niespotykanych w języku wyrazów.
Wyrażenie „ludzieńkowie” jest zdrobnieniem, które zdradza stosunek autora do wykreowanych przez niego lirycznych bohaterów. Słowo to jest bliskie terminowi „ludzik” oznaczającemu dziecięcą zabawkę, będącą ludzką podobizną. W tym sensie „ludzieńkowie” to kochankowie nie do końca realni, byty z pogranicza istnienia i nieistnienia, które na dodatek mają w sobie coś sztucznego i nie mogą kształtować swoich dziejów, ale są marionetkami w rękach losu (ale także poety). Z drugiej strony „ludzieńkowie” to ludzie wzbudzający sympatię, współczucie i miłość, podobnie jak ich smutna historia przedstawiona w tekście.
Sentymentalni bohaterowie
Fabuła liryczna przypomina miłosną balladę utrzymaną w tonacji sentymentalnej. Miłość zostaje tu przedstawiona podobnie jak w oświeceniowej sielance – na łonie natury. W tekście pojawiają się typowe sentymentalne rytuały: kochankowie spotykają się pod jaworem, a ich uczucie musi przejść próbę rozstania. U Leśmiana miłość nie ma jednak szczęśliwego finału, ponieważ bohaterów dosięga choroba i śmierć:
Pod jaworem – dwa łóżka, pod jaworem – dwa cienie,
Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie
Uczucie nie znajduje cielesnego spełnienia – kochankowie umierają bowiem zanim zdążą paść sobie w ramiona. Ten cichy, smutny zgon jest niesłychanie melancholijny. Można nawet powiedzieć, że poeta kreuje w tekście atmosferę nostalgii za przedwcześnie utraconą miłością.
Narastająca nicość
W świecie wykreowanym przez Leśmiana mamy do czynienia ze stopniowym wypieraniem tego, co żywe i realne przez rzeczywistość śmierci i pustki. Życie pozagrobowe ukazane w wierszu odbiega od chrześcijańskich wyobrażeń na temat wieczności. Bohaterowie nie zostają nagrodzeni za swoje nieszczęście i nawet po śmierci nie czeka ich miłosne spełnienie. Najbardziej nietrwałe jest ich doczesne uczucie, które nie przystaje do pozaziemskiego bytu:
Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą,
Ale miłość umarła, już miłości nie było
Okazuje się jednak, że w zaświatach nie ma również Boga, do którego kochankowie mogliby się pomodlić, a wreszcie także i świata, gdzie mogliby powrócić. Bohaterowie zostają zanurzeni w nieskończonej próżni, gdzie nie istnieje żaden punkt oparcia. Można przypuszczać, że narastająca w tekście nicość ogarnie w końcu i samych „ludzieńków”.
Leśmian sugestywnie konstruuje obraz metafizycznej pustki, w której to, co nie istnieje, pragnie choć na chwilę zaznać realności, a tym samym jest skazane na wieczną tęsknotę za życiem. Z kolei to, co istnieje, nieustannie marzy o wieczności i stanie nie podlegającym zasadzie upływu czasu. Niestety u Leśmiana w świecie realnym czas jest „bezpowrotny, jedyny”, a w świecie duchowym nie ma wprawdzie czasu, ale równocześnie cielesności.