Automateusz był robotem. Miał wyruszyć w długą podróż. Usłyszał o pewnym wynalazcy, który skonstruował sztucznego przyjaciela. Automateusz pomyślał, że taki towarzysz umili mu czas podróży i udał się do konstruktora, by zakupić urządzenie. Było ono bardzo drogie – robot zapłacił za niego diamentem, ważącym tyle samo, co sztuczny przyjaciel.
Urządzenie było bardzo małe. Należało je włożyć do ucha, a ucho przytkać watą tak, by przyjaciel nie wypadł. Towarzysz Automateusza miał na imię Wuch i służył dobrą radą w każdej sytuacji.
Wuch umilał czas Automateuszowi, opowiadając różne historie. Ich relacje układały się dobrze.
W końcu Automateusz dotarł do portu, gdzie czekał na niego statek. Pewnej nocy na morzu rozszalała się burza i statek zatonął. Robot uratował się, dobijając do brzegu na szalupie ratunkowej. Był tak zmęczony, że natychmiast zasnął.
Gdy się obudził, stwierdził, że wysepka, na której się znalazł, jest bardzo mała i bezludna. Nie ma na niej niczego oprócz skał i piasku, zaś szalupa, na której dobił do brzegu, została zabrana przez morze. Fale nie wyrzuciły na brzeg wyspy żadnych przedmiotów ocalałych ze statku. Automateusz nie miał jedzenia, wody, ubrań ani ognia.
Zapytał więc o radę Wucha. Ten pomyślał przez chwilę i – doradził mu samobójstwo. Według Wucha, Automateusz nie miał żadnych szans na przeżycie. Mógł jedynie wybierać pomiędzy długim i powolnym konaniem a szybką śmiercią poprzez utopienie się w morzu. Automateusz przez długie godziny kłócił się ze swoim sztucznym przyjacielem. W końcu postanowił go zniszczyć. Okazało się to niemożliwe. Wuch był wykonany z bardzo trwałych materiałów i praktycznie niezniszczalny.
W końcu nadeszła nieoczekiwana pomoc. Okazało się bowiem, że przed zatonięciem kapitan statku nadał sygnał SOS i obszar, na którym zatonęła jednostka, był dokładnie przeszukiwany.
Gdy tylko Automateusz znalazł się na stałym lądzie, zapragnął zwiedzić hutę. Interesowało go w niej szczególnie wielkie kowadło, za pomocą którego chciał zniszczyć Wucha.
Po przygodzie na morzu życie Automateusza odmieniło się. Stał się dziwakiem. Jego jedynym celem życiowym była chęć zniszczenia Wucha. W końcu najął się jako stróż w opuszczonej kopalni. Wcześniej kupił mnóstwo cementu i zrobił z niego ogromną kulę. Nocą wrzucił ją do szybu, prawdopodobnie razem z Wuchem. Skończyły w nim również wszystkie śmieci, jakie udało mu się znaleźć.
Choć trudno w to uwierzyć, Automateusz przez całe swoje życie nosił urazę do Wucha, który w ciężkiej chwili zaproponował mu samobójstwo.