Wiersz pt. Modlitwa żałobna wpisuje się nurt twórczości Józefa Czechowicza tchnący ciemnością i katastrofizmem. Utwór pochodzi z ostatniego tomu poety, wydanego w 1939 roku.
Tekst jest bezpośrednim wyrazem nastrojów panujących wśród współczesnego Czechowiczowi pokolenia, przeczuwającego bliski konflikt. Wojna miałaby odzwierciedlać powolny upadek świadomości, tożsamości, a w konsekwencji po prostu schyłek świata.
Modlitwa żałobna jest apostrofą skierowaną do Boga, w której podmiot mówiący prosi Go, by pomimo zagłady, pozostawił na świecie muzykę:
którego wzywam tak rzadko Panie bolesny
skryty w firmamentu konchach
nim przyjdzie noc ostatnia
od żywota pustego bez muzyki bez pieśni
chroń nas.
W ten sposób ludzie mogłoby spokojne żyć, przeczekać do końca świata. Na początku otrzymujemy dość ponury obraz tej sytuacji:
że pod kwiatami nie ma dna
to wiemy wiemy
gdy spłynie zórz ogniowa kra
wszyscy uśniemy
będzie się toczył wielki grom
z niebiańskich lewad
na młodość pól na cichy dom
Podmiot sugeruje, że zanim to wszystko się wydarzy zaśniemy, a więc położymy się jak co wieczór, tylko już bez kolejnego poranka.
Kolejna część wiersza to wizja katastroficzna, wręcz apokaliptyczna. Dowiadujemy się o wielkim gromie, który ma spaść z nieba oraz o wielkiej powodzi, po której nastąpi wszechogarniająca cisza. W tym miejscu podmiot zastanawia się, czy ludzie będą świadomi sytuacji, w której się znaleźli:
jeść da nam takt pić da nam rytm
i da się uweselić
którego wzywam tak rzadko Panie bolesny
skryty w firmamentu konchach
nim przyjdzie noc ostatnia
od żywota pustego bez muzyki bez pieśni
Czechowicz staje w opozycji do naszej kulturowej wizji końca świata, widzi go raczej jako wieczny sen. Tym samy ta poetycka modlitwa zyskuje kształty ironiczne.
W drugiej części podmiot zwraca się w apostrofie bo Boga bolesnego – prosi go o dobre, bezbolesne życie:
niech się nie stanie by ból rósł
wiążąc nas w supły
Jednocześnie wygłasza apel o ochronę świata przyrody, nie chce porzucać nieba pełnego gwiazd czy pachnących lasów. Podmiot wcale nie ma ochoty na to rozstanie:
chcemy śpiewania gwiazd i raf
lasów pachnących bukiem
świergotu rybitw tnących staw
[….]
W drugiej części wiersza odnajdziemy oznaki filozofii minimalizmu podmiotu – podkreśla on, że w życiu wystarczy człowiekowi śpiew ptaków czy szum rzeki.
Optymistyczne zakończenie liryku jest zaskakujące w kontekście tytułu zapowiadającego raczej smutny i poważny nastrój. Widzimy bowiem pełną akceptację nadchodzącego końca, która nie pasuje do pompatycznej, żałobnej modlitwy. Pogodzony z losem podmiot liryczny wyznaje:
nim przyjdzie noc ostatnia
od żywota pustego bez muzyki bez pieśni
chroń nas.