i zdemolowalać puff (dlatego został zamknięty). W szeregach bohaterowie rozpoznawali dawnych oprawców, słynnych zabijaków i ludzi znęcających się nad innymi. Jednym był Kurt, którego Tadek zaprosił do siebie.
Kurt chciał kiedyś zostać muzykiem, ale ojciec, bogaty sklepikarz, wypędził go z domu. Przeniósł się do Berlina i pisywał tam artykuły do gazet sportowych. Później trafił do więzienia za bójki. Po wyjściu zaczął „szmuglować dewizy”. Początkowo mu się udawało, później został aresztowany i jako recydywista trafił do obozu.
Staszek i narrator rozmawiali o obozie. Tadek opowiadał, jak jechał do Auschwitz z Pawiaka. W wagonach umieszczono ich po 60, ale nie było tłoku. Zabrał ze sobą pled, bonżurkę od narzeczonej i dwa prześcieradła. W czasie podróży wybili deskę w wagonie, co skończyło się salwą karabinu. Kilku więźniów postrzelono, a następnie wszystkim kazano wyjść. Cenne rzeczy przepadły. Teraz jechali w stu dwudziestu – w tym 3 zabitych i jeden ranny. W końcu dotarli do Oświęcimia. Otwarcie wagonu od razu przywróciło Tadkowi siły. W czasie drogi do obozu narrator został dźgnięty bagnetem w udo. Witek wtrącił, że nie ma się czym chwalić, bo Żydzi „gorzej jeżdżą”.
Później Staszek zaczął opowiadać o wyznawcach religii mojżeszowej. Stwierdził, że zrobią oni dobry „geszeft” na obozie. Przytoczył historię jednego z nich – Mojsze – który wysłał swego ojca do gazu (pracował akurat przy zaganianiu). Do rozmowy włączył się miejscowy fleger. Kiedyś zrobił opatrunek zamęczonemu mężczyźnie. Ten mu podziękował. Tak urzekło to bohatera, że ukrył go i przynosił mu jedzenie. Przyszedł jednak czas, że Toleczkę (bo tak miał na imię) znaleziono i przeznaczono do gazu. Poprosił pflegera, by powiadomił kiedyś jego matkę o całej historii. Pfleger próbował jeszcze u blokowego – Szarego – uzyskać zwolnienie dla Toli. Ten jednak dał mu w twarz. Wkrótce losy się odwróciły. Szary znalazł się w transporcie do Mauthausen, gdzie jechał „na dobicie”. Na odchodnym poprosił o papierosa. Pfleger rozkazał wszystkim, by mu nie dawali.
Kurt nie rozumiał rozmowy, więc Witek krótko mu ją streścił. Wtedy mężczyzna przytoczył historię ze swego pobytu w Mauthausen. Przed świętami na placu postawiono wielką szubienicę. Wkrótce obok choinki zawiśli dwaj więźniowie, którzy chcieli uciec.
VII
Na początku następuje refleksja nad życiem w obozie. Nic nie należy tam do więźnia, a on sam traktowany jest w taki sposób, byle tylko mógł wstać rano do pracy. Później narrator odnosi się do Platona, kwestionując jego pogląd, że w świecie ziemskim odbija się ideał. Tadek pisze:
(…) Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwa (...).
Następnie narrator przywołuje niemieckie firmy, dla których obozy okazały się miejscami niezwykle dochodowymi. Twierdzi, że kiedyś wszyscy muszą się domagać rekompensaty. Nie pieniędzy, ale takiej samej pracy – ciężkiej i brutalnej.
Fragment ten kończy się niezwykle lirycznym fragmentem poświęconym ukochanej:
(…) Wiąże nas nasza miłość i miłość bezgraniczna tych, co pozostali. Tych, co żyją dla nas i stanowią nasz świat. Twarze rodziców, przyjaciół, kształty przedmiotów, które pozostały. I jest to najdroższe, czym możemy się dzielić: przeżycie! I choćby nam zostawiono tylko ciała na szpitalnej pryczy, będzie jeszcze przy nas nasza myśl i nasze uczucie. I sądzę, że godność człowieka naprawdę leży w jego myśli i w jego uczuciu (…).
VIII
Listy narratora do ukochanej przekazywał pewien elektryk – znajomy Kurta. Za swoje przysługi nie brał nawet papierosów. Był jednym z więźniów o największym s