U nas w Auschwitzu - streszczenie

I

Narrator Tadek wraz z kilkunastoma innymi więźniami został wybrany do uczestnictwa w kursach sanitarnych. Ich zadaniem będzie – dzięki medycznej wiedzy, którą zdobędą –  zmniejszanie śmiertelności i pomaganie kolegom (mężczyzn w Birkenau było ok. 20 000).

W czasie wyprawy do Oświęcimia wybrańcy mogli podziwiać krajobrazy, a następnie Tadek i Staszek zaczęli szukać kogoś, kto dostarczy „ten list”. Jednak narrator jako „milionowiec” (osoba z wysokim numerem, a więc późno przyjęta) nie uzyskał zbyt wiele. Staszek obiecał uruchomić swoje koneksje.

Następnie narrator zapewnia, że kiedy tylko zdobędzie niezbędną wiedzę, pomoże adresatce jego listu z piodermią (choroba skóry), a jej sąsiadce z gorączką. Nie ma teraz możliwości ukraść maści Wilkinsona, ponieważ brakuje jej w całym obozie. Wśród mężczyzn świerzb leczono przez polewanie herbatą i pewne charakterystyczne zaklęcia (niestety nie do powtórzenia).

Tadek przytacza także historię pewnego mężczyzny, który ze względu na chorobę spodziewał się rychłej śmierci. Poprosił narratora, by ten porozmawiał z „trupiarzami” i nie dopuścił do wrzucenia go do masowej mogiły. Nadawca obiecał mu tak uczynić. Mężczyzna wkrótce wyzdrowiał i przesłał Tadkowi kostkę margaryny.

II

Nadawca opisuje wspaniałe dni bez apeli i nękania przez strażników. Dodaje także, że więźniowie z Oświęcimia patrzą na nich z litością, współczując im pobytu w Birkenau. Z dumą wypowiadają oni następujące słowa: „U nas w Auschwitzu…”.

Następnie ma miejsce opis warunków panujących w obozie macierzystym. Ludzie żyją tam lepiej niż w Birkenau. W dodatku – z niektórych okien można dostrzec wolny świat, co w realiach obozu jest wspaniałe. Pozytywne wrażenia budzi także wyposażenie obozu: na stołach widnieją czasem obrusy, koce są kanadyjskie – „puszyste jak futro kota”, prześcieradła nie mają dziur, można znaleźć także piec kaflowy, który wykonany został z płytek, jakie znajdowały się na składzie (chodzi najpewniej o miejsce pracy narratora).

Przy dróżce brzozowej (Birkenweg) znajduje się płaskorzeźba. Przedstawia ona dwóch mężczyzn, którzy szepczą do siebie. Obok znajduje się trzeci – wyraźnie nasłuchujący tego, o czym mówią. To symbol, bowiem każda rozmowa jest podsłuchana i donoszona.

Tadek i czwórka jego towarzyszy to jedyni ludzie w całym obozie nienoszący pasiaków. Są świeży i beztroscy. Jest to dla nich naprawdę dobry czas.

W obozie macierzystym znajduje się puff. Narrator nie precyzuje, czym on jest, zachęcając odbiorczynię do cierpliwości.

Tadek wspomina sylwetkę ukochanej. Nie widział jej już długi czas. Pamięta ją jeszcze z Pawiaka, gdy siedziała, a obok leżały jej obcięte czarne włosy.

Na koniec narrator przypomina sobie, że pewnego razu podszedł do nich jakiś obcy człowiek i zapytał, skąd są. Gdy usłyszał, że z Birkenau, powiedział, że i tak dobrze wyglądają. Kolega Tadka odpowiedział mu: „Fortepianu u nas, niestety, nie ma, ale wytrzymać idzie”. Wtedy „(...) stary numer popatrzył na nas jak przez mgłę: — Bo my boimy się Birkenau…”.

III

Kursy się odwlekały, ponieważ czekano na flegerów z okolicznych obozów. Dotychczas odbywały się tylko wykłady czarnego i suchego Adolfa, który przybył z Dachau. Narrator opisuje go jako człowieka miłego, lecz przykładającego zbyt wielkie znaczenie do słów (mówił „zmniejszyć cierpienie” i myślał, że jest to możliwe).

Tadek włóczy się po obozie w towarzystwie Witka i Staszka. Staszek kręci się przede wszystkim w okolicach kuchni, szukając swoich dawnych dłużników. Witek z kolei szuka fortepianu. Jeden znajdował się na terenie lagru (obok puffu), lecz nie było możliwości grania na nim. Wieczorami do bohaterów przychodzą różni ludzie i przynoszą żywność.

Obok sali muzycznej znajdowała się biblioteka, lecz podobno było tam tylko kilka powieści kryminalnych dla Niemców (drzwi były zamknięte, więc narrator nie mógł sprawdzić). Nieopodal biblioteki było muzeum, w którym przetrzymywano fotografie skonfiskowane z listów. Narrator żałuje, ponieważ powinno znaleźć się tam miejsce dla niedopieczonej i nadjedzonej wątroby ludzkiej (skonsumować chciał ją jego przyjaciel – Grek).

Najważniejszym miejscem jest puff. Znajduje się w nim piętnaście kobiet (oraz stara madame). Chętnych na ich wdzięki są setki, jeśli nie tysiące. Wszystkie mają swoich stałych adoratorów – nawet wśród bardziej znaczących funkcjonariuszy. Do puffu można dostać się dzięki dobrej pracy. Co prawda przybysze z Birkenau mieli pierwszeństwo, lecz nie skorzystali. Relację ze puffu Tadek prowadzi na postawie opowieści jednego z więźniów o bardzo niskim numerze (założyciela). Najpierw madame czyni szereg zabiegów higienicznych wokół przychodzącego (ten często daje jej jakiś drobny podarek). Następnie udaje się pod drzwi ze wskazanym numerem, czyta listę rzeczy dozwolonych i zakazanych oraz zapoznaje się z ramami czasowymi. Później wychodzi szczęśliwy i chce o tym opowiadać.

Kiedyś w puffie wybuchła zaraza. Dezynfekcja okazała się nieskuteczna. Wtedy okazało się, że w obozie handluje się wejściówkami, a i same kobiety wychodzą do baraków, gdzie urządzane bywały orgie. Teraz wszystko się skończyło. Niemcy dbają o porządek.

W bloku dziesiątym także były przetrzymywane kobiety. Jednak budynek ten nie spełniał roli takiej jak puff. Tam starszy mężczyzna, podobno profesor uniwersytetu, prowadzi na nich doświadczenia. Są one sztucznie zapładniane, szczepione na różne choroby (m.in. tyfus). Więźniowie często włamują się do baraku, „zapładniając je zgoła niesztucznie”. Takie działania są powszechne w obozie. Cały lager mówi o kobietach. Kiedyś złapano nawet kapelmistrza oraz kilku lekarzy w niejednoznacznych pozycjach. Później okładano ich kijem. Jak mówi narrator – po prostu nie mieli szczęścia.

Tadek opisuje jeszcze Franza – młodego Austriaka, z którym szybko znalazł wspólny język (rozmawiali o niemieckojęzycznej literaturze, filozofii romantycznej oraz materializmie).

Jednak pisząc do ukochanej, myśli przede wszystkim o tym, co było przed obozem. Początkowo nie mógł sobie wyobrazić życia bez książki i jej osoby, ale później wszystko stało się normalne. Chodził nawet po celi i w rytm kroków układał kolejne wersy swoich dzieł.

IV

Niedzielny poranek był czasem spaceru. Bohaterowie oglądali barak doświadczalny oraz ścianę, pod którą rozstrzeliwano więźniów. Widzieli także dwie osoby cywilne prowadzone do tymczasowego aresztu. Narratora dziwił sposób, w jaki reagowali na obóz, traktując go jako coś niesamowitego, wręcz mistycznego.

Następnie narrator snuje refleksję na temat obozu – miejsca śmierci dziesiątek tysięcy. Cały ten proces odbywał się bez czarów, w zwykłym budynku. Potrzebna była tylko osoba do kierowania ruchem. Tadka dziwi to, bezwolność ludzi. Nazywa to prawdziwą mistyką – opętaniem człowieka przez człowieka.

Po południu narrator udał się na mecz bokserski. Starcie sędziowali były polski sędzia olimpijski oraz bokserzy o wielkiej sławie (Aryjczycy, gdyż Żydzi nie mogli). Kiedyś ich pozycja była naprawdę znacząca, teraz musieli patrzeć na bójkę w obozowym baraku.

Później nastąpiła pora koncertu. Grano uwerturę do Tonereda i jakieś dzieło Berlioza. Wszystko to działo się nieopodal kominów. Członkowie orkiestry w czasie pracy obierali kartofle. Jeśli zdarzył im się fałsz, dyrygent patrzył na nich groźnie. Najpewniej wymierzał im sprawiedliwość właśnie pracą.

Tadek pisze też o oszustwie, jakim jest obóz. Z zewnątrz wygląda koszmarnie, jednak w środku – skoro są koncerty, boks, koce na łóżkach i inne „wygody”, nie może być więc tak źle. Jednak jest. Dlatego narrator namawia ukochaną, by nie traciła sił. A co, jeśli to oni będą musieli opowiedzieć o tym potomnym?

Nadawca wspomina jeszcze transport kobiet do komory gazowej. Krzyczały, by je ratować, jednak nie było tam nikogo, kto by zareagował: „Bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym”.

V

Na kursach nie było nudno. Odbywały się one w zimnym pomieszczeniu na poddaszu, a najwięcej radości sprawiały wszystkim modele ludzkiego ciała. Narrator i Witek rzucali do siebie gąbkami i fechtowali linijkami. Prowadzący rozpaczał nad ich zachowaniem.

Tadek przytacza także historię opowiedzianą przez Witka. Kiedyś spacerował on ze swoją żoną w Pruszkowie i nagle zaskoczył ich niemiecki żołnierz. Zaczął mówić coś do kobiety, a mężczyzna wyciągnął pistolet i postrzelił go. Obok znajdowała się willa zajęta przez SS, więc musieli uciekać. Później posprzeczał się z przyjacielem. Któregoś dnia przydybał go na Chmielnej i uderzył. Nie trafił jednak jak trzeba i następnego dnia spotkał mężczyznę z obwiązaną ręką. Wkrótce go aresztowano. Udział „przyjaciela” w tym zdarzeniu nie jest do końca jasny.

Witek został kąpielowym na Pawiaku, gdzie Kronszmidt i jeden Ukrainiec do perfekcji opanowali sposoby znęcania się nad Żydami. Kazali im kłaść się nago na podłodze i czołgać się po niej. Wtedy wchodzili na nich w żołnierskich butach i ślizgali się niczym na lodzie. Z „Aryjczykami” postępowano łagodniej – zazwyczaj była tylko gimnastyka. Inną zabawą było „lotnik, kryj się!”. Ścieśnieni ludzie nieśli drabinę (trzymali ją jedną ręką, idąc gęsiego), na komendę musieli paść na podłogę i nie mogli upuścić przyrządu. Kto to zrobił, zaraz ginął pod razami. Po drabinie przechadzał się Niemiec, następnie znowu trzeba było wstać i ruszyć dalej.

Tadek wiele słyszał o małych więzieniach, które mieściły się w niewielkich miastach. Tam metody znęcania się były szczególnie dopracowane. Nie rozumiał on, jak człowiek mógł czerpać z takiego zachowania przyjemność, ale fakty były bezlitosne. Do jednego z lagrow codziennie przywożono nowych ludzi. Liczba była jednak ściśle ustalona, a zarządca nie życzył sobie, by ktokolwiek głodował. Każdego dnia losowano kilkadziesiąt osób, które następnego dnia nie szły do pracy. Wyprowadzano ich za mur i rozstrzeliwano.

Niemiecki doktor nie był zadowolony z poziomu uczniów. Doszło nawet do małej sprzeczki i rozzłoszczony mężczyzna wybiegł. Tadek i jego kompani nauczyli się na zajęciach z anatomii jednego – „Kto ma mocne plecy, temu trudno nogę podstawić”. Wiedzieli, że doktor uczył się na więźniach, ale nie wiedzieli, ilu pociął dla nauki a ilu z nieuctwa.

Kolejny fragment dotyczy życia przed obozem. Ponownie wspominane jest ono w sposób bardzo ciepły. Tadek pisze także:

(…) Patrz, w jakim oryginalnym świecie żyjemy: jak mało jest w Europie ludzi którzy nie zabili człowieka! I jak mało jest ludzi, których by inni ludzie nie pragnęli zamordować! A my tęsknimy do świata, w którym jest miłość drugiego człowieka, spokój od ludzi i odpoczynek od instynktów. Widać takie jest prawo miłości i młodości (…).

VI

Do baraku „fur Deutsche” przewożono kryminalistów, czyli „ochotników” do wojska. Codziennie wychodzą z budynku i maszerują przez cały obóz. Władze chcą ich przystosować do życia społecznego i wysłać na front. Ci jednak odznaczają się iście barbarzyńskim usposobieniem – zdążyli już włamać się do magazynu i zdemolowalać puff (dlatego został zamknięty). W szeregach bohaterowie rozpoznawali dawnych oprawców, słynnych zabijaków i ludzi znęcających się nad innymi. Jednym był Kurt, którego Tadek zaprosił do siebie.

Kurt chciał kiedyś zostać muzykiem, ale ojciec, bogaty sklepikarz, wypędził go z domu. Przeniósł się do Berlina i pisywał tam artykuły do gazet sportowych. Później trafił do więzienia za bójki. Po wyjściu zaczął „szmuglować dewizy”. Początkowo mu się udawało, później został aresztowany i jako recydywista trafił do obozu.

Staszek i narrator rozmawiali o obozie. Tadek opowiadał, jak jechał do Auschwitz z Pawiaka. W wagonach umieszczono ich po 60, ale nie było tłoku. Zabrał ze sobą pled, bonżurkę od narzeczonej i dwa prześcieradła. W czasie podróży wybili deskę w wagonie, co skończyło się salwą karabinu. Kilku więźniów postrzelono, a następnie wszystkim kazano wyjść. Cenne rzeczy przepadły. Teraz jechali w stu dwudziestu – w tym 3 zabitych i jeden ranny. W końcu dotarli do Oświęcimia. Otwarcie wagonu od razu przywróciło Tadkowi siły. W czasie drogi do obozu narrator został dźgnięty bagnetem w udo. Witek wtrącił, że nie ma się czym chwalić, bo Żydzi „gorzej jeżdżą”.

Później Staszek zaczął opowiadać o wyznawcach religii mojżeszowej. Stwierdził, że zrobią oni dobry „geszeft” na obozie. Przytoczył historię jednego z nich – Mojsze – który wysłał swego ojca do gazu (pracował akurat przy zaganianiu). Do rozmowy włączył się miejscowy fleger. Kiedyś zrobił opatrunek zamęczonemu mężczyźnie. Ten mu podziękował. Tak urzekło to bohatera, że ukrył go i przynosił mu jedzenie. Przyszedł jednak czas, że Toleczkę (bo tak miał na imię) znaleziono i przeznaczono do gazu. Poprosił pflegera, by powiadomił kiedyś jego matkę o całej historii. Pfleger próbował jeszcze u blokowego – Szarego – uzyskać zwolnienie dla Toli. Ten jednak dał mu w twarz. Wkrótce losy się odwróciły. Szary znalazł się w transporcie do Mauthausen, gdzie jechał „na dobicie”. Na odchodnym poprosił o papierosa. Pfleger rozkazał wszystkim, by mu nie dawali.

Kurt nie rozumiał rozmowy, więc Witek krótko mu ją streścił. Wtedy mężczyzna przytoczył historię ze swego pobytu w Mauthausen. Przed świętami na placu postawiono wielką szubienicę. Wkrótce obok choinki zawiśli dwaj więźniowie, którzy chcieli uciec.

VII

Na początku następuje refleksja nad życiem w obozie. Nic nie należy tam do więźnia, a on sam traktowany jest w taki sposób, byle tylko mógł wstać rano do pracy. Później narrator odnosi się do Platona, kwestionując jego pogląd, że w świecie ziemskim odbija się ideał. Tadek pisze:

(…) Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwa (...).

Następnie narrator przywołuje niemieckie firmy, dla których obozy okazały się miejscami niezwykle dochodowymi. Twierdzi, że kiedyś wszyscy muszą się domagać rekompensaty. Nie pieniędzy, ale takiej samej pracy – ciężkiej i brutalnej.

Fragment ten kończy się niezwykle lirycznym fragmentem poświęconym ukochanej:

(…) Wiąże nas nasza miłość i miłość bezgraniczna tych, co pozostali. Tych, co żyją dla nas i stanowią nasz świat. Twarze rodziców, przyjaciół, kształty przedmiotów, które pozostały. I jest to najdroższe, czym możemy się dzielić: przeżycie! I choćby nam zostawiono tylko ciała na szpitalnej pryczy, będzie jeszcze przy nas nasza myśl i nasze uczucie. I sądzę, że godność człowieka naprawdę leży w jego myśli i w jego uczuciu (…).

VIII

Listy narratora do ukochanej przekazywał pewien elektryk – znajomy Kurta. Za swoje przysługi nie brał nawet papierosów. Był jednym z więźniów o największym stażu.

Tadek opisuje także ślub Hiszpana. Przywieziono jego ukochaną – Francuzkę – z dzieckiem i odbyła się ceremonia. Na noc nowożeńcom udostępniono jedną z sali puffu. Dzień później wszystko wróciło do normy – Hiszpan poszedł do komanda, a kobieta wróciła do Francji. Tylko ludzie w obozie mówili: „U nas w Auschwitzu to nawet śluby dają”.

Kursy zbliżały się do końca. Przybyszów z Birkenau żegnano przez cały dzień, każdy chciał zamienić z nimi słowo. Tadek dostał na drogę trochę lekarstw i książek. W dodatku otrzymał listy z domu. Napisali do niego Staszek i brat. Wszystko było dobrze – tylko Andrzej zginął i Wacek „nie żyje”. Poza tym rodzina wciąż pamiętała o Tadku i jego ukochanej. Nie zapomniano także o jego poezji.

Później Tadek opisał sposób, w jaki go aresztowano. Poszukiwał wtedy ukochanej (nie zatelefonowała). Gdy dotarł „do Marii”, otworzyli mu ludzie z rewolwerami. Napisał to tylko po to, by podkreślić, że nigdy nie żałował związku ze swoją ukochaną.

IX

Narrator powrócił do starego obozu. Życie zaczęło toczyć się normalnym rytmem. Najpierw nasmarował chorych herbatą miętową, później wszyscy umyli podłogę.

Tadek szukał kogoś, kto będzie dostarczał jego listy do ukochanej. W końcu znalazły się „nogi”, które codziennie chodzą na FKL, a że same mają żonę „w babskim”, to wiedzą, jak jest ciężko.

Krajobraz nie zmienił się wiele. Tylko błota przybyło. Nadciągała wiosna, więc będzie go jeszcze więcej.

W niedzielę była kontrola przeciw wszom. W tym czasie z krematorium wychodziło Sonderkomando. Ludzie ci przemycali wiele cennych rzeczy. Więźniowie zabrali trochę dla siebie. Wieczorem rozpoczął się handel. Narrator spotkał jednego z Żydów – Abramka. Zaczęli rozmawiać. Mężczyzna powiedział Tadkowi o nowym sposobie palenia ludzi w krematoriach: „(...) bierzemy cztery dzieciaki z włosami, przytykamy głowy do kupy i podpalamy włosy. Potem pali się samo i jest gemacht”. Narrator odpowiedział sucho, że winszuje. Wtedy Abramek dodał: „Te, fleger, u nas, w Auschwitzu, my musimy bawić się, jak umiemy. Jak by szło inaczej wytrzymać?”.

Polecamy również:

  • U nas w Auschwitzu - plan wydarzeń

    1. Tadek uczestniczy w kursie sanitarnym, przygotowując się do pracy flegera 2. Historia o więźniu, który nie chciał być pochowany w zbiorowej mogile 3. Opis życia w Oświęcimiu. Więcej »

  • U nas w Auschwitzu - opracowanie (czas i miejsce akcji, interpretacja)

    Wydarzenia opisane w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu” rozgrywają się w czasie II wojny światowej (najprawdopodobniej w roku 1943 lub 1944). Bohaterowie znajdują się w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, a Tadek uczestniczy w kursach sanitarnych. Więcej »

  • U nas w Auschwitzu - bohaterowie

    Narrator - Tadek - główny bohater udaje się wraz z kilkoma towarzyszami do macierzystego obozu w Oświęcimiu. a zapoznać się z zasadami niesienia pomocy i zdobyć uprawnienia do bycia sanitariuszem. Jako więźniowie osadzeni w Brzezince nowoprzybyli traktowani są bardzo dobrze, niektórzy nawet okazują im... Więcej »

  • U nas w Auschwitzu - interpretacja tytułu

    „U nas w Auschwitzu” to opowiadanie o formie epistolarnej autorstwa Tadeusza Borowskiego. Zawarte zostało w nim dziewięć listów napisanych przez narratora do jego ukochanej. Osiem z nich opowiada o kursach sanitarnych, jakie Tadek odbywał w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Ostatni opisuje... Więcej »

Komentarze (0)
Wynik działania 2 + 5 =
  • Najnowsze
  • Losowe
Ostatnio komentowane
Dodajmy, że było to również ostatnie powstanie wendyjskie (słowiańskie) na terenie N...
• 2024-09-04 21:32:33
DZIĘKUJĘ
• 2024-07-31 13:21:34
I cóż miał rację Marek Aureliusz który chciał podbić Germanię uderzeniem przez Mor...
• 2024-07-06 19:45:33
O tym, że zmienne w czasie pole elektryczne jest źródłem pola magnetycznego, napisał ...
• 2024-06-27 07:25:33
ok
• 2024-06-05 13:52:17