„Pan i pies” to czterowersowa bajka przedstawiający dwie różne sytuacje, choć z udziałem tych samych bohaterów.
Pewnej nocy, gdy koło domu kręcił się złodziej, czujny pies głośno ujadał, by go odstraszyć. Jednak przy okazji obudził swego pana i został za to rano zbity. Pan oczywiście nie domyślił się, dlaczego pies szczekał i ukarał go za przerwanie sobie snu. Nauczony tym przykładem, pies następnym razem spał smacznie, nie pilnując domu. Pan też spał dobrze, ale został okradziony. I znów wina spadła na psa, który – po raz drugi – poniósł karę.
Całą tę historię poeta zdołał opowiedzieć w zaledwie czterech wersach. Pozostawił ją bez wyraźnie sformułowanego morału. Czytelnik sam musi wyciągnąć naukę z tak opowiastki. A morał wcale nie jest prosty i jednoznaczny. Jeśli spojrzy się na to zdarzenie z punktu widzenia psa, można stwierdzić, że wierność, oddanie i uczciwa praca nie popłacają, jeśli pracuje się dla kogoś, kto nie potrafi tego docenić. Pies postępował słusznie i uczył się na błędach, a mimo to za każdym razem ponosił karę. Niestety rzeczywistość bywa niesprawiedliwa, a człowiek pozostaje wobec niej bezsilny. Cokolwiek by nie uczynił – poniesie porażkę.
Ale można też wyciągnąć morał z postępowania pana, który przez własną głupotę i okrucieństwo sam ściągnął na siebie nieszczęście. Miał psa, a nie reagował na jego szczekanie. Zbił go za wszczęcie alarmu i przez to ułatwił złodziejowi zadanie. Sam jest więc sobie winien.