Streszczenie
W baśni przedstawiono dwóch braci – starszego Kassimę i młodszego Ali-Babę. Ich ojciec zmarł i pozostawił im swój dobytek – ziemię do podziału. Mężczyźni podzieli teren między sobą i wybudowali domy. Dom Kassima był czarny i przygnębiający, a Ali-Baby biały i radosny. Tak też różnili się obaj bracia, Kassim był ciągle ponury i odwiedzając Ali-Babę, narzekał na swój czarny dom, twierdząc, że jego niepowodzenia i smutki są winą Boga. Młodszy brat się z nim nie zgadzał – to nie Bóg kazał mu pomalować dom na czarno, więc proponował bratu, by ten go przemalował i również miał biały dom, lecz Kassim go nie słuchał.
Obaj bracia się ożenili. Ali-Baba poślubił biedną kobietę o imieniu Zobeida, mieszkali razem w białej chacie i żyli w niej szczęśliwi pomimo ubóstwa. Kassim poślubił bogatą Aminę, córkę słynnego kupca. Od razu po ślubie zburzył swój czarny dom i zamieszkał w pałacu. Ali-Baba poszedł do niego wraz z żoną, aby mu powinszować, lecz nie został przez brata wpuszczony do pałacu. Ten nie chciał mieć nic wspólnego z ubogim bratem, który chodził w łachmanach. Pozwolił mu się odwiedzać tylko nocą, aby nikt ich nie widział. Pracowity Ali-Baba nie oczekiwał niczego od brata, wiodło mu się dobrze w małżeństwie, byli z żoną szczęśliwi w ich chacie. Pewnego razu, kiedy Ali-Baba szedł przez las, ptaki przekomarzały się, który z nich ma lepsze, ładniejsze ubarwienie. Było ich trzy – zielony, niebieski i biały, i każdy uważał swoją „sukienkę” za najładniejszą. Ali-Baba nie rozumiał ich mowy. Szedł dalej, pilnując swoje muły i obserwując kolibry i małpki, które żałowały, że nie mają skrzydeł. Ali-Baba postanowił odpocząć w cieniu skały i rozmyślał o tym, jak bardzo smutne są pałace. Las jest żywy, piękny i radosny, a w pałacu wszystko jest martwe i smutne. Zaczął modlić się do Boga o to, by spotkała go w tym lesie jakaś niesamowita bajka, muły także wyglądały wtedy tak, jakby modliły się o to samo. Ali-Baba wsłuchiwał się w leśną ciszę i nagle usłyszał nadbiegające konie – bardzo dużo koni. Ukrył więc muły w krzakach (przywiązał je tak, by nie mogły się ruszyć), a sam wdrapał się na drzewo. Na polanę nadjechało czterdziestu zbójców, złodziei, którzy mruczeli, że jest ich czterdziestu.
Ali-Baba ich policzył, rzeczywiście było ich 40. Zobaczył kufry pełne kosztowności i zastanawiał się, gdzie zbójcy zamierzają je ukryć. Przywódca grupy zapytał, czy są wszyscy, skierował się ku ściany i powiedział:
Jest tu brama w skale,
I są czary w bramie!
Ku swej własnej chwale
Otwórz się, Sezamie!
Ali-Baba uważnie ich obserwował, zobaczył, że na skale zarysowują się wrota, które po pewnym czasie się otworzyły. Do środka wszedł przywódca wraz z 40 rozbójnikami, a brama się zamknęła. Przestraszony Ali-Baba obserwował sytuację i starał się zapamiętać słowa nieznanego zbójnika. Powtarzał je w myślach. Kiedy zbójnicy opuścili skałę i odjechali, podszedł do niej i wypowiedział wierszyk. Był zaskoczony, w środku było jasno, wszystkie kosztowności migotały i robiły różne akrobacje, zafascynował się tym i znieruchomiał z zachwytu. Przez dłuższą chwile wpatrywał się w niezwykły pokaz, po czym zabrał dwa worki złotych dukatów i odjechał. Wszedł do chaty. Miał wypełnione usta dukatami, dlatego nie mógł odpowiadać na pytania ciekawskiej żony. Gdy ta zwróciła uwagę, że szczery się jakby miał pełna gębę dukatów, ten wybuchnął śmiechem i wszystkie dukaty wysypały mu się z buzi. Pokazał żonie dwa worki dukatów. Opowiedział jej o wszystkim, ale prosił, by zachowała to w tajemnicy. Ta, nie umiejąc liczyć, postanowiła pójść do żony Kassima z prośba o pożyczenie