Dzień Zaduszny obchodzono w Lipcach hołdując dawnym tradycjom. Wszyscy mieszkańcy udawali się na nieszpory do kościoła, z drugiej strony – kultywowali zwyczaj oddawania czci przodkom, który ksiądz piętnował jako pogański.
Rano cała wieś wypełniała się dźwiękiem dzwonów. Żebracy zbierali się wzdłuż drogi do kaplicy, klęczeli oddając się modlitwie i czekając na jałmużnę. Ludzie przeciskali się do zakrystii, by dać pieniądze na wypominki. Organista zbierał po sześć groszy i zapisywał imiona zmarłych. Później ksiądz wyczytywał je w specjalnej modlitwie odprawianej za kościołem.
Po południu odbywały się nieszpory. Przed cmentarzem ustawiono szereg beczek na datki, jedna była przeznaczona dla księdza, jedna dla organisty, jedna dla Jambrożego, a pozostałe dla żebraków. Idący na cmentarz ludzie wkładali do nich różne dary, najczęściej pożywienie, ale czasem też np. przędzę czy drobne monety. Niektórzy jednak przynosili też jedzenie dla zmarłych dusz na cmentarz. Tak właśnie zrobił Kuba:
(…) Kuba wyjął z zanadrza parę oszczędzonych skibek chleba, rwał je w glonki, przyklękał i rozrzucał po mogiłach. - Pożyw się, duszo krześcijańska, co cię wypominam w wieczornym czasie, pożyw się, pokutnico człowiecza, pożyw się! - szeptał z przejęciem”. A zdziwionemu nieco Witkowi tłumaczył: „Nie bój się...wszytkie te, co czyścowe męki cierpią... wszystkie. Pan Jezus odpuszcza je na ten dzień na ziemię, żeby swoich nawiedziły (…) Nie bojaj się, głupi, zły dzisiaj nie ma przystępu, wypominki ano odganiają go, i te pacierze, i te światła...A i Pan Jezus sam chodzi se dzisiaj po świecie i liczy; gospodarz kochany, co mu ta jeszcze dusz ostało, aż se wybierze wszystkie, wybierze... Dobrze baczę, jak matula mówili, a i stare ludzie przytwierdzają (…).
Po południu cichły dzwony i śpiewy żebraków. Słychać było tylko szepty i płacz ludzi chodzących między grobami i wspominających swoich bliskich. Tego dnia karczma była zamknięta, a wiejskie drogi puste.