Pan Tomasz jest człowiekiem dojrzałym. Zazwyczaj chodzi zamyślony. Jest pobożny („Obok kapucynów dotykał pobożnie ręką kapelusza […]”) i życzliwy („I tak zawsze był pobłażliwy dla niedoskonałości ludzkiej, a o występkach nie rozmawiał [...]”). Nie pozostaje również obojętny na kobiece wdzięki: „Jeżeli kiedy spostrzegał ładną kobietę, zakładał binokle, aby przypatrzeć się jej (...)”.
Tomasz mieszka w sześciopokojowym mieszkaniu przy ulicy Miodowej. Dwa okna mieszkania wychodzą na podwórze – jest to prywatna część mieszkania mecenasa. Pozostałe cztery pokoje są przeznaczone dla gości:
(…) Najął nawet mieszkanie, z sześciu pokojów złożone, urządził w niem na własny koszt posadzki, sprawił obicia, piękne meble i – szukał żony (…).
Tomasz jest emerytowanym mecenasem. To człowiek majętny, spokojny i wyważony. Jego zdanie jest cenione wśród przyjaciół, którzy pomimo że Tomasz nie pracuje już czynnie, często dają mu do przejrzenia akta, by zasięgnąć jego opinii.
Tomasz urządził swoje mieszkanie w sposób niezwykle gustowny, znajduje się w nim także wiele wartościowych przedmiotów. Ponadto mecenas jest koneserem muzyki. Jedyne, czego Tomasz nie znosi, to dźwięk katarynki. Słysząc go, nie potrafi się opanować i zachować spokoju, toteż płaci każdemu kolejnemu stróżowi za to, by ten nie wpuszczał pod żadnym pozorem kataryniarzy na podwórze:
(…) Na nieszczęście, żaden śmiertelnik nie jest wolny od jakiegoś dziwactwa, a pan Tomasz miał także swoje. Oto – nienawidził kataryniarzy i katarynek (…).
Mecenas był w młodości bardzo przystojnym człowiekiem, miał wielkie powodzenie u kobiet, które bardzo lubił. Żadna z tych znajomości nie przerodziła się jednak w głębsze uczucie. Tomasz zajmował się robieniem kariery, gromadzeniem dóbr i urządzaniem mieszkania. W końcu zaczął rozglądać się za żoną, ale mimo iż panien nie brakowało, nie potrafił zdecydować się na żadną z nich. Adwokat pozostał zatem starym kawalerem, rozsmakowanym się w muzyce i sztuce.
Jako człowiek poczciwy, mecenas nie pozostaje obojętny wobec losu niewidomej dziewczynki, postanawia jej bezinteresownie pomóc. Pozwala grać kataryniarzowi specjalnie dla niej. Poszukuje też adresów okulistów, by pomóc dziecku:
(…) – Biedne dziecko! – szeptał nieraz pan Tomasz, przypatrując się smutnemu maleństwu. Gdybym mógł dla niej co zrobić? – myślał, widząc, że dziecko jest coraz mizerniejsze i co dzień niknie (…).