Utwór rozpoczyna się krótkim wierszowanym wstępem, w którym potwierdzone zostaje istnienie krasnoludków. Są to stworzenia drobne i dobrotliwe. Często można spotkać je w kuchniach, gdzie podjadają smakołyki. Przy tym poruszają się niesamowicie cicho, więc naprawdę trudno je zobaczyć. Zresztą, informacje o ich istnieniu potwierdzić mogą nianie.
„Jak nadworny kronikarz króla Błystka rozpoznawał wiosnę”
I
Panowała tak sroga zima, że król Błystek przymarzł do tronu niczym sopel lodu. Krasnoludki zapewniały sobie ciepło wszelkimi możliwymi sposobami, ale ich władca musiał – także zimą – nosić szaty służące poprzednim pokoleniom monarchów, a była ona już solidnie wytarta i zużyta. W kryształowym pałacu, który zamieszkiwały krasnoludki, nie można było rozpalić ognia, więc Błystek ogrzewał się przy blasku kosztowności (złota, brylantów itp.). Szukał jednak kogoś, kto wyruszy w świat i przyniesie informacje o zbliżającej się wiośnie. Niestety ani Sikorek, ani Biedronek nie mieli zamiaru wychodzić z pałacu.
Mijały kolejne tygodnie, nieco się ociepliło – do tego stopnia, że z królewskiej brody zaczęła kapać woda. Wtedy wszystkie krasnoludki zaczęły kichać, a robiły to tak mocno (bo miały one wielkie nosy), iż przejeżdżający niedaleko chłop uznał te odgłosy za pierwsze wiosenne grzmoty. Coraz cieplejsze powietrze przyczyniło się do podjęcia przez władcę decyzji o wysłaniu kronikarza Koszałka-Opałka na poszukiwanie wiosny.
II
Uczony szykował się do drogi – wziął garniec atramentu, wielkie pióro oraz swoje księgi. Wszystkie krasnoludki czule go żegnały, nawet król pragnął go uściskać, lecz nie mógł wstać z tronu (nadal był do niego przymarznięty). Wyjście na powierzchnię zajęło zwiadowcy sporo czasu. Najpewniej padłby ze zmęczenia, gdyby nie natrafił na norę pewnego chomika, który ugościł go w zamian za to, że nikomu nie zdradzi miejsca jego pobytu.
Po krótkiej podróży dotarł do pobliskiej wioski, gdzie posłyszał, jak ludzie skarżyli się na lisa kradnącego im kury. Koszałek do końca nie wiedział, o co im chodzi, więc w swoim dzienniku zapisał notkę o osadzie napadniętej przez Tatarów. Kiedy w końcu ludzie doprecyzowali, że trzeba złowić zwierzę, by przestało wyrządzać szkody, dodał wzmiankę o tym, że władca Tatarów nazywa się Lis Wielki.
Dzieci rozpoznały Koszałka-Opałka, ale nie przestraszyły się go, gdyż krasnoludki słynęły z przyjaznego nastawiania. Kronikarz zasiadł z nimi przy ognisku i miał opowiedzieć im bajkę. W swoim dzienniku zanotował fakt, że lud, do siedziby którego dotarł, jest odważny i bitny, a dzieci już od młodości uczone są odwagi. Wraz z nimi posilił się ziemniakiem, po czym zaczął swoją opowieść.
III
Stworzenia jego rodzaju niegdyś nazywano Bożętami, nie krasnoludkami. Żyły one wraz z ludźmi w chatach. Były to czasy bardzo zamierzchłe – gdy żyli jeszcze Lechici zwani Polanami. W puszczach czaiły się olbrzymie zwierzęta, które ryczały tak głośno, że pękały drzewa. Skrzaty pomagały ludziom w pracach domowych, a za swoje wysiłki otrzymywały pożywienie.
IV
Później czasy się zmieniły. Mądrzy królowie zostali zastąpieni przez ludzi żądnych władzy i bogactw. Toczyli oni wewnętrzne spory, a sytuacja kraju stawała się coraz gorsza. Koszałek-Opałek wspomniał o Wandzie, która nie chciała Niemca i przytoczył historię wojny z tym narodem. Wtedy sytuacja krasnoludków stała się szczególnie zła, gdyż wszelkie jedzenie oddawano rycerzom, więc niewiele dla nich zostawało. Kiedy wojna się skończyła i zapanował pokój, nic już nie wróciło do swojego dawnego kształtu. Ludzie przeszli wielką zmianę, a dobro jakby się z nich ulotniło.
V
Koszałek-Opałek