Hollywoodzkie marzenie
„Film amerykański” to wiersz Pawlikowskiej pochodzący z tomu „Różowa magia”. Tekst wpisuje się w koncepcję poezji skamandryckiej. Mamy tu bowiem do czynienia z widoczną prozaizacją języka, a ponadto z wykorzystaniem popularnego rekwizytu kultury masowej, czyli kina. Jasnorzewska nie tylko podejmuje próbę przekładu intersemiotycznego (przełożenia filmowego obrazu na poetyckie środki wyrazu), ale także z zarysowanej w tekście sytuacji rozgrywającej się w sali kinowej wydobywa sensy ogólne. Filmowy seans zestawia się tu z realnym światem. Hollywoodzka produkcja jest metaforą amerykańskiego mitu o idealnej rzeczywistości, w której ludzie są zawsze piękni, młodzi i bogaci.
Poetycki film
W wierszu mamy do czynienia z poetyckim odzwierciedleniem filmowego obrazu. Pojawia się więc nagromadzenie czasowników, które oddają wrażenie ruchu. Ponadto tekst odzwierciedla efekty wizualne i akustyczne. Mówi się bowiem o „krajobrazach czarno-białych i sinych” oraz grze skrzypiec. Nawet kolorystyka jest określana za pomocą epitetu: „skrzypcowy amarant”, a dodatkowo dominuje drżąca głoska „r” oddająca dźwięk instrumentu strunowego. Główny bohater filmu to oczywiście cowboy, ikona prawdziwego mężczyzny – przystojnego, o szerokim białym uśmiechu („On się śmieje biało”), z sombrero na głowie, z nieodłącznym atrybutem – koniem.
Poetycki obraz kina jest tu zbudowany ze sprzecznych elementów i paradoksów. Cowboy to bowiem „wspaniały bandyta”, a jego wierzchowiec „rzuca się jak baran”. Mamy zatem do czynienia z poetyką dyskretnego żartu, która służy nie tyle ośmieszeniu hollywoodzkiej wizji, ile wprowadza pewien dystans do wykreowanego przez kino wizerunku świata. Wrażenie to pogłębia przede wszystkim druga strofa wiersza, w której mówi się o „Widmach zwierząt” i „Widmach ludzi Młodych”. Za pomocą tego typu leksyki poetka podkreśla nieprawdziwość i idealizację charakterystyczne dla filmowej rzeczywistości.
Rozczarowanie
Cały opis filmu służy w wierszu do wydobycia kontrastu pomiędzy światem rzeczywistym i wyobrażonym. Mówi się tu o ambiwalencji wpisanej w produkt kultury masowej: z jednej strony kino zaspokaja potrzeby zasmakowania innego życia („słodkie Indie, nie zaznane Chiny”), ale z drugiej wywołuje żal i tęsknotę za tym, co nieosiągalne. Podmiot pod koniec tekstu ujawnia swoją tożsamość – jest widzem znajdującym się w ciemnej kinowej sali, który zestawiając swój los z dziejami filmowych bohaterów, doznaje wewnętrznego rozczarowania.
Niespodziewanie nasuwa się gorzkie wspomnienie minionej młodości i świadomość, że życia nie można jak filmu rozpocząć na nowo. Dokonane wybory i czyny są nieodwołalne i chociaż pomiędzy kinem a życiem istnieje analogia – w obu przypadkach mamy do czynienia z projektowaniem pewnej historii, to jednak sztukę od świata oddziela nieprzekraczalna granica. Młodość zdarza się tylko raz, a filmowy seans uświadamia człowiekowi tę bolesną prawdę.