Już sam fakt, że termin „dulszczyzna” pozostaje ciągle w użyciu, świadczy o tym, iż zjawisko to nadal jest aktualne. Istniało też zapewne na długo przed tym, nim Zapolska napisała swoja sztukę.
Irena Nowacka napisała:
(…) <<Dulskim>> można być zawsze i wszędzie, cechy sportretowane przez Zapolską można odnaleźć w ludziach niezależnie od ich wykształcenia, majętności czy wieku. W tym sensie można zatem mówić – niestety – o wiecznej aktualności dramatu (…).
Niewątpliwie każdy byłby w stanie znaleźć w sobie samym przejawy dwulicowości. Wszyscy żyjemy trochę na pokaz, inaczej zachowujemy się sam na sam z sobą czy z najbliższymi, inaczej natomiast w sytuacjach publicznych. Zjawisko to nie jest złe samo w sobie, ważna jest jego skala.
Dziś dulszczyzna wygląda podobnie jak w czasach Zapolskiej. Zamożni ludzie potrafią oszczędzać na zdrowiu i higienie, choć oczywiście nigdy by się do tego nie przyznali. W jednym z artykułów Ukrainka zatrudniona jako sprzątaczka w polskim domu wyznała, że pani, u której pracuje, na co dzień używa najtańszych ręczników papierowych i takiegoż papieru toaletowego, ale kiedy mają się pojawić goście, wymienia je na produkty z najwyższej półki. Jest to właśnie przykład dulszczyzny. Owej pani nie chodziło o zapewnienie gościom komfortu, ale o zaprezentowanie się jako osoba bogata, żyjąca w luksusie.
Mianem dulszczyzny można też określić bezrefleksyjne uleganie modzie i piętnowanie osób, które tego nie robią. Wiele osób kupuje drogie ubrania ze względu na ich markę lub aktualny trend, niezależnie od tego, czy dobrze się w nich czują i czy dobrze wygalają. Zakładają je tylko wówczas, gdy mają się pokazać publicznie, by w ten sposób zaznaczyć swój status, pokazać, na co je stać. Co więcej, krytykują tych, którzy postępują inaczej, nie poddają się dyktaturze mody. W domu, rzecz jasna, szybko przebierają się w coś mniej kosztownego i bardziej wygodnego.
Jeszcze gorzej, gdy dulszczyzna dotyczy sfery moralnej. Taki często bywa polski katolicyzm. Często odświętnie ubrane rodziny, chóralnie wykonujące „Boże coś Polskę”, wracają do swojego domowego piekła, gdzie nie ma miejsca na szacunek, miłość, zaufanie. Dulszczyzna wciąż panuje powszechnie również tam, gdzie pojawiają się plotki i miejsce na oczerniania drugiego człowieka – być może ze względu na wielość rożnego rodzaju portali internetowych i społecznościowych ma się jeszcze lepiej. Można wszak zupełnie anonimowo kogoś ośmieszyć i skrytykować, zarówno swoich znajomych, jak i osoby publiczne. Wyrazić opinię, której nigdy nie miałoby się odwagi wypowiedzieć osobiście.
Dulszczyznę łatwo zauważyć – zapewne każdy może wymienić kilka przykładów ze swojego otoczenia, ponieważ mimo usilnych starań, „brudy” na ogół wychodzą poza cztery ściany domu. Pytanie brzmi, czy potrafimy dostrzegać ją w sobie? Czy stać nas na szczerość wobec siebie i czy dostrzegając u siebie przejawy dwulicowości, potrafimy im przeciwdziałać?