Utwór przedstawia rozmowę dwóch przyjaciół. Jak należy przypuszczać – szlachciców. Jeden z nich skarży się: „Ledwie chodzę” i przyznaje, że cierpi na silny ból głowy. Kiedy rozmówca wysuwa przypuszczenie: „Pewnieś wczoraj był wesół, dlategoś dziś smutny”, okazuje się, że trafił w sedno.
Tutaj następuje opowieść kompana o tym, jak doszło do jego złego samopoczucia. Chcąc należycie uczcić imieniny żony, porządnie upił się razem z zaproszonymi gośćmi:
(…) Nie żal mi tego było. Dzień ten obchodzony/ Musiał być uroczyście. Dobrego sąsiada/ Nieźle czasem podpoić; jejmość była rada,/ Wina mieliśmy dosyć, a że dobre było,/ Cieszyliśmy się pięknie i nieźle się piło./ Trwała uczta do świtu (…).
Następnego dnia obudził się dopiero w południe i czuł się bardzo źle. Odmówił herbaty i „leczył” się anyżówką (rodzaj wódki). Ta kuracja szybko mu pomogła, dlatego gdy przyszli kompani z poprzedniego dnia, czuł się na siłach należycie ich ugościć. Podjął kolegów obiadem, do którego dla zdrowia otworzyli butelkę wina. Za pierwszą poszła druga i tak... aż do dziesiątej.
Najpierw rozmawiano (...) o miłości ojczyzny, o dobru publicznym,/ O wspaniałych projektach, mężnym animuszu,/ (...) Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,/ Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim (…).
W miarę jednak jak opróżniano kolejne butelki, nastrój rozmowy stawał się coraz bardziej rzewny:
(…) Pan Jędrzej, przypomniawszy żurawińskie klęski,/ Nuż w płacz nad królem Janem. <<Król Jan był zwycięski!>> (…).
Na koniec przyjacielska rozmowa przeradza się w zwadę:
(…) Pan Wojciech mi przymówił: <<Słyszysz waść>> - mi rzecze./ <<Jak to waść! Nauczę cię rozumu, człowiecze>>./ On do mnie, ja do niego, rwiemy się zajadli”.
Spotkanie kończy się bójką, której opowiadający już dobrze nie pamięta, bo został uderzony butelką w głowę. Stąd jego ból.
Kończąc swoją opowieść, cierpiący rozmówca wyraża się niepochlebnie o piciu alkoholu:
(…) Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo!/ Cóż w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubijaństwo./ Oto profit: nudności i guzy, i plastry (…).
Jego rozmówca w pełni się zgadza z tym osądem i sam wygłasza płomienną mowę na temat szkodliwości nadużywania trunków:
(…) Zawstydza pijanice nierozumne zwierzę,/ Potępiają bydlęta niewstrzymałość naszą,/ Trunkiem według potrzeby gdy pragnienie gaszą,/ Nie biorą nad potrzebę. Człek, co nimi gardzi,/ Gorzej od nich gdy działa, podlejszy tym bardziéj (…).
Wydaje się, że rozmówcy znaleźli płaszczyznę porozumienia, ale gdy ów wstrzemięźliwy przyjaciel pyta na koniec rozmowy „Gdzież idziesz ?”, tamten odpowiada mu: „Napiję się wódki”.