Księga I – „O obyczajach”
Autor zauważa, że dużo obyczajów przodków przeszło z tradycji do prawa. Polską muszą rządzić dobre obyczaje wiążące się z dobrymi ustawami. Nie ma człowieka wolnego od występku, ludzie dopuszczają się niegodziwości, ponieważ nie znają dobra lub są przyzwyczajeni do zła.
Według Modrzewskiego, do pracy nad samymi sobą może ludzi pobudzić przyzwyczajenie do tego, co uczciwe. Początkiem wszelkiego zła jest niewiedza.
(…) Człowiek wszystkie stworzenia przewyższa rozumem, są w nim jakoby iskry rozsądku i cnoty, by mógł się znakomicie sprawować (…) –
zauważa autor podkreślając, że „podstawą cnót jest pragnienie obyczajności”. Każdy człowiek musi poddać swoje żądze rozumowi. Każda namiętność staje się przeszkodą dla rozumu i dobrych rad. Gniew, zawiść, zazdrość, miłość – te gwałtowne uczucia nie mogą iść w parze z rozumem. Namiętności należy powściągać. Należy umacniać własną silną wolę, co daje początek licznym cnotom takim jak: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo.
Do wiedzy i umiejętności postępowania musi dołączyć pilność i przyzwyczajenie. Sama natura nie wystarcza, aby dojść do doskonałości duchowej i fizycznej. Autor powołuje się na przypowieść ewangeliczną o talentach. Uważa, że w miłowaniu cnoty należy przede wszystkim kształcić młodych ludzi. „Cnotliwym czynem” jest już sam wysiłek poprawy.
Problematyka państwowa w księdze
Modrzewski zarzuca szlachcie, że dba tylko o swoją wolność. Opisuje postać idealnego władcy, opierającego swe rządy na radzie wielu mądrych ludzi. Władza królewska ma wspierać się na szczególnej cnocie i rozumie. Król powinien starannie dobierać senatorów oraz mieć ludzi zaufanych. Autor pochwala ustanawianie doradców i sekretarzy. Jego zdaniem król powinien być obecny na naradach Senatu i Sejmu.
Modrzewski powołuje się na obyczaje i prawo Rzymian, którzy zauważyli, że władza powinna być powierzona jednemu człowiekowi.
Księga II – „O prawach”
Według autora, obyczaje są źródłem i początkiem praw. Ludzie ustanawiający prawa, powinni kierować się uczciwością i wspólnym dobrem.
Modrzewski przytacza opowieść o plebejuszu i szlachcicu, którzy dopuścili się mężobójstwa. Za podobny czyn szlachcica ukarano grzywną, plebejusza skazano na śmierć. Autor domaga się zrównania praw dla obu stanów. Prawa mają karać występki winowajców jedną miarą.
Prawdziwa wolność polega na poskramianiu namiętności. Nadmierna niewola i wolność są rzeczą nienawistną. Prawo powszechne powinno roztaczać taką samą władzę nad każdym. Surowiej należy karać ludzi lepiej wychowanych i wykształconych. Prawa powinny: odcinać możliwość szkodzenia, poskramiać zuchwalstwo, troszczyć się o pokój i godność ludzi.
Modrzewski dzieli prawa na: wyrosłe z naturalnego stanu rzeczy, wyrosłe z obyczajów oraz prawa boskie.
Propozycja autora względem prawa w państwie
Prawa powinni stanowić tylko ludzie wybitnie wykształceni, znający prawo rzymskie, Kościelne i zwyczajowe. Prawom należy przyznać krótkie uzasadnienia. Kto chce dbać o Rzeczpospolitą, musi się troszczyć o wszystkie jej części, nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Stróżem i obrońcą prawa ma być władza.
Księga III – „O wojnie”
Autor traktatu jest gorącym przeciwnikiem wojen. Uważa, że należy za wszelką cenę dążyć do pokoju z innymi narodami, starać się o szczelne obwarowanie granic i obstawienie granicznych zamków żołnierzami. Zdaniem Modrzewskiego, obronę zamków przygranicznych powinno się powierzyć szlachcie. Gdy nieprzyjaciel przygotowuje się do wojny, należy próbować rozejmów, ugód. Gdy to nie pomaga, trzeba jak najlepiej przygotować się do odparcia ataku.
Przyczyna wojny musi być zawsze sprawiedliwa (czyli dozwoloną formą wojny jest jedynie wojna obronna). Wojnę opłaca się stratą mienia i rozlewem krwi ludzkiej. Wojenne straty nigdy nie rekompensują ewentualnych zysków. Autor zwraca uwagę na to, że zazwyczaj sprawcy wojen uchodzą bezkarnie, a niewinni cierpią: „(...) każdego porusza zło, jakie niesie ze sobą wojna”.
Wojna prowadzona zgodnie z wolą Boga skończy się szczęśliwie i jej następstwa będą szczęśliwe.
Księga IV – „O Kościele”
Kościół katolicki reprezentuje sobór powszechny. Powinni w nim zasiadać zarówno duchowni, jak i świeccy. Biskupi mają być „pasterzami trzody”. Głos w Kościele należy zarówno do stanu duchownego, jak i świeckiego. Posłowie soborowi powinni posługiwać się swobodą mówienia. Do dysput na soborach potrzeba zdolności, umiejętności i ćwiczenia. Sobór ma gromadzić ludzi obdarzonych darami Ducha Świętego, aby należycie troszczyli się o to, co potrzebne dla dobra Kościoła i zbawienia ludzi. Nie można być stronniczym – trzeba uważać jedynie na prawdę.
Księga V – „O szkole”
Nie ma takiego narodu, który nie troszczyłby się o wychowanie młodzieży. W państwie pierwsze miejsce powinni zajmować filozofowie wraz z nauczycielami; zdaniem autora stoją oni na straży spraw boskich i ludzkich.
Szkoły odkrywają źródła wszystkich cnót, są „rodzicielkami” praw, dają kościołom dobrych kaznodziei, ojczyźnie – mówców i polityków. Szkoły mają antyczny rodowód. Posiadają nieskrępowaną możność „roztrząsania” różnych problemów. Dawniej edukacja otaczana była wielką czcią. Modrzewski przypomina, że wielu starożytnych wodzów zostało wychowanych przez filozofów (np. Arystoteles wychowywał Aleksandra Macedońskiego). Stan nauczycielski należy bronić i ochraniać przed „(...) przewrotnością mniemań i zuchwalstwem ludzi naszego wieku”. Frycz proponuje, aby nauka młodzieży była fundowana z dochodów klasztorów.
Autor przedstawia propozycję, by ludziom uczonym przyznawano beneficja kościelne za należyte pełnienie obowiązków. Modrzewski ośmiesza bezmyślne nadawanie tytułów (i dóbr kościelnych). Krytykuje zwłaszcza biskupów nadających tytuły wedle własnego uznania ludziom im schlebiającym.
Modrzewski przypomina też, że nauczyciele powinni być sowicie wynagradzani, aby nie musieli szukać innych zajęć. Celem nauki człowieka uczciwego jest – zdaniem autora – służba Bogu i ludziom. Za najlepszego nauczyciela Modrzewski uważa doświadczenie.