Jan Zumbach jest jednym z bohaterów „Dywizjonu 303” autorstwa Arkadego Fiedlera. Ten młody chłopak opisany został jako „żołnierz nieugięty”. Autor wymienił go także wśród największych asów polskiego lotnictwa – ludzi potrafiących zachować zimną krew i wykazać się wielką odwagą w czasie walki, a w dodatku posiadających szczególne umiejętności w pilotowaniu myśliwców.
![]() |
Jan Zumbach |
Po raz pierwszy w „Dywizjonie 303” zostaje on wspomniany w rozdziale pt.: „Tłusta przekąska: dorniery”, gdzie podana jest informacja, iż zestrzelił piątego bombowca. Sylwetkę podporucznika przybliża część zatytułowana „Uśmiech poprzez krew”.
W czasie opisanej akcji Zumbach leciał jako trzeci myśliwiec. Jego zadaniem było osłanianie klucza. Dookoła roztaczała się malownicza sceneria – puszysty dywan chmur, w którym odbijało się wrześniowe słońce. Bohater przez chwilę rozmarzył się, widząc to piękno, lecz szybko skoncentrował się ponownie: „(...) Zumbach w swej kabinie i śmiał się z siebie samego. Zumbach był trzeźwym myśliwcem i nie uznawał rozmarzenia”. Wtedy spostrzegł jednak, że klucz oddalił się od niego.
Wzbiwszy się w powietrze, bohater zauważył wrogi samolot (początkowo myślał, że to ktoś z jego eskadry). Prędko rozprawił się z nieprzyjacielem, wówczas jednak nadleciał kolejny messerschmitt – odsiecz dla zestrzelonego. Rozpętała się walka, w czasie której Jan Zumbach wykazał się wielkim kunsztem lotniczym. Niestety przeciwników wciąż przybywało. Nawet w nieulęknionym sercu polskiego pilota obudził się strach. Chociaż kusząca wydawała się wizja gwałtownego zanurkowania w chmury, przemyślawszy to, doświadczony myśliwiec prędko ją porzucił; ktoś na pewno usiadłby mu na ogonie, nie dając żadnych szans. Zumbach obrał znacznie lepszą taktykę – krążąc nieustannie obniżał swój lot, by w końcu dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Przeprowadzając taki manewr, żołnierz dowiódł nieziemskiego wręcz opanowania. Jednak próba ucieczki zakończyła się niepowodzeniem – wrogie messerschmitty uprzedziły starania polskiego pilota.
Zumbach do końca zachował zimną krew – wykorzystał błąd niemieckiego pilota (przeleciały obok niego pociski jego towarzyszy, które wziął on za znak odsieczy, toteż postanowił zanurkować w chmury), podążając za nim i ostatecznie wyrywając się z matni. Będąc już na ziemi, Zumbach poprosił o szklankę wody i papierosa. Chociaż kącikach jego ust znajdowała się zakrzepła krew, promiennie się uśmiechał.
Jan Zumbach niewątpliwie był doskonałym żołnierzem – człowiekiem opanowanym i niezwykle sprawnym w toczonych bitwach. Tylko raz zdarzył mu się stracić głowę – było to na cocktail-party, które zorganizowała lady Smith-Bingham. Przyszły na nie różne piękne kobiety, a i sam Zumbach należał do przystojnych mężczyzn. Kiedy jedna z nich powiedziała do Jana, że go lubi, ten odpowiedział: „I love you, too! …”. Zaraz jednak przypomniał sobie kogoś innego – Zosię, może Jadzię albo Marysię, „(...) chociaż z pewnością była to Zosia. I słyszał, najwyraźniej usłyszał jej daleki głos, pełen pieszczoty i tęsknoty”.
Najpewniej był więc dzielny pilot mężczyzną kochliwym, szybko jednak odezwało się się jego „polskie serce”, które nie mogło zapomnieć o ojczyźnie.