We wsi Kozie Różki działa sławna ze swej odwagi drużyna pożarnicza. Jej członkiem pragnie zostać kilkuletni Wojtek. Marzy o własnym hełmie. W czasie sobotniej zabawy w remizie podziwia orkiestrę strażacką. Za radą rozbawionych strażaków udaje się do komendanta Bonifacego, którego prosi o przyjęcie do drużyny. Ten jednak odmawia, ponieważ chłopiec jest stanowczo za młody. „Będziesz w straży – tłumaczy mu – gdy się z Wojtka przemienisz w Wojciecha”. Malec jest zawiedziony. Smutny wraca do domu, nic go nie cieszy, nie ma ochoty na zabawę. Przed snem snuje marzenia o wozie strażackim i miejscu w orkiestrze. Usypia dopiero nad ranem.
Nazajutrz rozpoczynają się żniwa. Dorośli i młodzież ruszają do pracy, dzieci zostają w domu. Przed południem pogoda zmienia się, idzie burza. Nagle Wojtek słyszy potworny huk. Szybko orientuje się, że w domu sąsiadów wybucha pożar. To efekt uderzenia pioruna. Słysząc płacz dziecka, rusza mu na ratunek. Z płomieni wynosi maleńkiego Henia. Następnie biegnie do remizy i za pomocą dzwonu alarmuje pracujących w polu strażaków ochotników o zagrożeniu. Ci szybko przerywają pracę i ruszają gasić ogień. Po akcji ludzie informują komendanta o zachowaniu Wojtka. Bonifacy gratuluje chłopcu i wręcza mu hełm, przyjmując tym samym do drużyny. Wojtek jest prawdziwie szczęśliwy. Do swojej pierwszej akcji strażackiej jedzie wozem strażackim, siedząc tuż obok komendanta Bonifacego.