Tron
Członkowie dworu cesarza Hajle Sellasje opowiadają o tym, jak wyglądał jego dzień. Wszystko, poczynając od pobudki, otoczone było ceremoniałem. Wszystkie sprawy miały swój właściwy czas i porządek. Kolejno następowały po sobie: spotkania z naczelnikami tajnych policji, godzina nominacji, godzina kasy, godzina ministrów, godzina sprawiedliwości.
Z wypowiedzi osób należących do świty cesarza wyłania się obraz skomplikowanej hierarchii władzy na dworze. Korupcja i nepotyzm były powszechne. Każda czynność wykonywana była w sposób rytualny i – co się z tym wiązało – istnieli odpowiedzialni za nią ludzie, np. istniała funkcja lokaja trzecich drzwi, który miał za zadanie otwieranie ich tak, by nie dochodziło do kolizji. Kto inny odpowiedzialny był za wycieranie butów dostojnikom, kiedy nasikał na nie Lulu, ulubiony piesek cesarza. Specjalny sługa miał również za zadanie podkładanie poduszek pod stopy władcy, by uczynić go wyższym.
Na dworze panowała ciągła walka o względy cesarza. O rozmiarach jego podejrzliwości może świadczyć fakt, że miał na swoich usługach trzy niezależne tajne policje. Hajle Sellasje lubił zaszczyty, dzierżył w swoich rękach nieograniczoną władzę i żył w nadzwyczajnym przepychu. Sam podejmował wszystkie decyzje. Jednocześnie dbał o pozory, chciał, by widziano w nim ideał, człowieka nieomylnego. Lud miał widzieć w nim dobrego i surowego ojca, moralny autorytet bez skazy.
Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Wszystkie wysokie stanowiska należały do członków rodziny cesarza lub ludzi zależnych od niego finansowo. W pałacu odbywały się wystawne uczty, na których ogromne ilości mięsa trafiały do klatek dzikich zwierząt, podczas gdy poddani umierali z głodu. Cesarz nie lubił ludzi wykształconych, sam był analfabetą i nie ufał tym, którzy posługiwali się pismem.
Osobom z jego otoczenia trudno było uwierzyć, że ktoś tak potężny, stracił władzę. Mówili o nim tak, jakby nadal był cesarzem.
Idzie, idzie
To próba odtworzenia ostatnich lat panowania Hajle Sellasje. W 1960 roku miał miejsce tzw. zamach grudniowy, podczas którego próbowano obalić cesarza. Powodem była przede wszystkim dramatyczna sytuacja gospodarcza kraju – ludziom doskwierał głód. Przewrotu próbowali dokonać ludzie z jego najbliższego otoczenia, w tym także dowódcy carskiej policji, gwardii i ochrony. W tym czasie władca przebywał z oficjalną wizytą w Brazylii. Do kraju powrócił, gdy rewolucjonistów pojmano. Wszyscy zostali straceni, a ich zwłoki zbezczeszczono.
Tymczasem Zachód zdawał się nie widzieć tyranii cesarza, przyjmowano go życzliwie, uważając za orędownika postępu i demokracji.
Rozpad
Nasilające się niezadowolenie społeczne przybierało coraz to nowe formy: na ulice wyszli studenci, dochodziło do rebelii o charakterze militarnym, a opinia międzynarodowa potępiała cesarską dyktaturę. W tym czasie Hajle Sellasje nie podejmował praktycznie żadnych kroków. Pałac był coraz silniej izolowany od zmian politycznych. Dowódcy wojskowi przejmowali stery władzy, podczas gdy cesarz nadal cieszył się zewnętrznym splendorem. Nawet kiedy został aresztowany, traktowano go z wyjątkowym szacunkiem i czołobitnością. Z wypowiedzi niektórych osób wynika, że Zachód niesłusznie pozbawił go należnej mu władzy.