TOM I
I
Wiosenny, wczesny poranek. Konie pasące się na łące najwyraźniej wyczuły nieprzyjaciela, bo zaczęły głośniej rżeć i ryć kopytami o ziemię. Z szałasu ukrytego w gęstwinie liści wychylił się rudy mężczyzna. Podszedł do koni i rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył niebezpieczeństwa. Wrócił do szałasu, z którego wyszedł Gerda. Chłopak zajął się końmi. Mężczyzna najpierw krzątał się chwilę wokół szałasu, a następnie zaczął rozglądać się w poszukiwaniu drogi. Nie zauważył, że ktoś mu się przygląda.
Ruszyli w dalszą drogę. W pewnym momencie ktoś ich zaatakował. W powietrzu świstały strzały. Podróżnym udało się umknąć, jednak jedna strzała drasnęła Hengę, a druga – Gerdę. Hengo rozpoznał, że to strzały, jakimi posługuje się plemię Polan.
Kontynuowali jednak swoja wyprawę. Kiedy mężczyźni zatrzymali się na posiłek, Gerda zauważył, że twarz ojca jest cała we krwi, ten jednak uznał, iż to nic poważnego. Polecił Gerdzie, by gdy zbliżą się do ludzi, nie odzywał się i udawał niemowę, a także nie przyznawał się, że zna mowę Polan.
Będąc na szlaku, spotkali starego Wisza, u którego pozostali na nocleg. Zostali tam przyjęci bardzo gościnnie, zgodnie z obyczajem, chociaż sam Wisz nie był zachwycony wizytą przybyszy. Podejrzewał bowiem, że Hengo może szpiegować na rzecz Niemców.
II
W chacie Hengo rozłożył towary, które przywiózł na sprzedaż. Cała rodzina Wisza za zgodą ojca zebrała się, aby móc obejrzeć wyroby Henga. Była wśród nich broń, ozdoby, narzędzia. Wisz wybrał kilka drobiazgów, za które zapłacił skórami i bursztynem.
Hengo pragnął podarować Dziwie, jednej z córek Wisza, pierścionek. Miało to być podziękowanie za gościnę, jaką im przygotowali gospodarze. Dziewczyna jednak nie przyjęła od niego prezentu.
Hengo i Wisz długo rozmawiali o przeszłości. Zasiedli do kolacji. Gospodarze zdziwili się, widząc iż Hengo używa przy stole noża, nie znali bowiem tego zwyczaju. Po kolacji wszyscy udali się nad rzekę.
III
Tam Hengo zwierzył się staremu Wiszowi, że wybiera się do knezia Popiela na handel. Stary Wisz dał mu do zrozumienia, iż nie jest poplecznikiem knezia. Wskazał jednak Niemcowi drogę do siedziby Popiela.
Wracając do zagrody, dostrzegli ludzi knezia zdążających ku nim. Wisz wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Zawsze, gdy pojawiali się słudzy Popiela, oznaczało to kłopoty. Nie inaczej było i tym razem.
Smerda, dowódca kneziowej drużyny, kazał związać Hengę. Nie pomogły jego tłumaczenia, iż jest kupcem znad Łaby, który z samego rana chce jechać do knezia, by pokazać mu swój towar. Skutku nie odniosły też zapewnienia Wisza, iż zna on dobrze Hengę. Smerda był nieubłagany, do momentu, w którym związany już Hengo zbliżył się do niego i powiedział coś na ucho. Po tym zajściu Smerda kazał Niemca rozwiązać, mówiąc przy tym, iż on sam jutro przyjedzie na dwór kneziowski.
Smerda nakazał Wiszowi oddanie jednego ze swoich ludzi, gdyż na dworze niezbędne są teraz osoby gotowe bronić grodu. Wisz początkowo opierał się, nie chcąc stracić nikogo, ale w końcu zgodził się oddać Sambora – wychowywanego przez siebie od dzieciństwa. Sambor był mądry i bystry, dlatego Wisz nakazał mu, aby był czujny i opowiedział mu wszystko, co usłyszy lub zobaczy na służbie u Popiela.
IV
Wczesnym rankiem Hengo, wraz z drużyną Smerdy, wyruszył w drogę do knezia. Po drodze zauważyli mogiłę. Smerda opowiedział wówczas legendę o starym kneziu, który zginął podczas bitwy, a ludzie usypali mu grób. Pod nim ukryte były skarby, których strzegą duchy. Raz w roku, w czasie święta Kupały, mogiła ta otwierała się i każdy mógł tam wejść po skarb, lecz jeśli nie zdążył