krwawe pręgi. Kazano złożyć na niego donos.
Wkrótce wszyscy oddalili się równym, wojskowym krokiem. Na końcu szedł Iwan, a zanim niesiono na noszach dwa ciała przykryte gałęziami.
W obozie odbył się apel, a później wszyscy poszli do baraków. Tadek dziwnie się czuł, odmówił nawet jedzenia. Kazek powiedział do niego, że jest frajerem, bo gdyby jemu ktoś wyjadł kaszę, obiłby. Nagle do buksy wsunęła się siwa głowa. Był to Beker. Na zewnątrz trwała wybiórka i to właśnie on miał iść go gazu. Przyszedł błagać narratora o coś do jedzenia – na te ostatnie chwile. Tadek i Kazek przykazali mu wejść do środka i jeść do syta. Obaj wychodzili, a wtedy bohater spojrzał na Bekera: „(...) Miał przymknięte powieki i jak ślepiec próżno szukał dłonią deski, żeby wleźć na górę”.