Młoda mangusta wiedziała, że jej celem jest zabijać węże, ale była jeszcze bardzo niedoświadczona. Gdyby nie ostrzeżenie ptaka, Rikki zostałby ugodzony od tyłu przez małżonkę Naga. Na szczęście w porę uskoczył i zdołał zranić Nagainę. Zagniewane węże odeszły. Rikki usiadł przed domem. Przyszedł Teodorek i zaczął głaskać mangustę. W trawie pojawił się kolejny wąż – Karait, niewielkich rozmiarów, ale o bardzo niebezpiecznym jadzie. Rikki zabił go, a rodzice chłopca byli mu bardzo wdzięczni za ochronienie Teodorka przed niebezpieczeństwem.
W nocy Rikki podsłuchał rozmowę Naga i jego małżonki. Zamierzali zabić rodzinę po to, by Rikki wyniósł się z domu i aby ogród znowu należał tylko do rodziny węży okularników. Nag wkradł się do łazienki rodziców Teodorka. Tam zaatakował go Rikki i kiedy myślał, że zginie zmiażdżony przez ogromnego przeciwnika, nadbiegł mężczyzna i wypalił do węża z dubeltówki. Teraz rodzice Teodora byli przekonani, ze mangusta ocaliła życie także im.
Następnego dnia Rikki zdał sobie sprawę, ze musi rozprawić się także z Nagainą. Ta opłakiwała swojego męża. Żona ptaka, któremu Nag pożarł pisklę, odciągnęła Nagainę tak, by Rikki niezauważenie mógł przedostać się do jajek kobry. Z dwudziestu pięciu zostały mu do zniszczenia jeszcze trzy, gdy przyleciał ptak i powiadomił go, że Nagaina jest na werandzie i zamierza właśnie w tej chwili uśmiercić rodzinę Teodorka. Mangusta porwała ostatnie jajko ze sobą i pognała na werandę. Nagaina, widząc co się stało z jej dziećmi, odstąpiła od zamiaru zabicia ludzi i próbowała wszelkimi możliwymi sposobami nakłonić Rikkiego, by oddał jej ostatnie jajko. W końcu odzyskała jajo i zaczęła uciekać z nim w kierunku swojej nory. Mangusta dopadła Nagainę u wejścia do kryjówki i pokonała ją.
Ptaki ogłosiły, że nie ma już w ogrodzie ani jednej kobry i wszystkie mieszkające tam zwierzęta bardzo się ucieszyły. Ludzie byli Rikkiemu niezmiernie wdzięczni, a mangusta postanowiła zostać strażnikiem domu i ogrodu.
Toomai, Druh Słoni
Kala Nag był potężnym słoniem, który pracował dla rządu indyjskiego. Brał udział w wojnie, pomagał przy transporcie drewna, uczestniczył w obławach urządzanych co roku na dzikie słonie z dżungli. Jego panem był Duży Toomai, poganiacz. Miał on syna, Małego Toomaia, który bardzo zżył się z Kala Nagiem i cieszyły go wszelkie prace związane ze słoniami, zwłaszcza organizowanie obław na dzikie stada i pętanie ich w zagrodzie.
Kala Nag nie bał się niczego i słuchał tylko Dużego i Małego Toomaia. Któregoś razu chłopiec przyglądał się, jak pętano zwierzęta w zagrodzie. Mały słoń nie pozwalał zarzucić sobie liny na nogę. Młody Toomai wskoczył między zwierzęta i spętał słoniątko. Wszyscy byli pełni podziwu, jednak Duży Toomai bardzo się gniewał. Tłumaczył synowi, że praca w zagrodzie nie przystoi ich rodzinie, której zadaniem jest opiekowanie się Kala Nagiem i nakazywanie mu różnych prac, nie zaś wystawianie się na śmierć przez stratowanie. O wyczynie chłopca dowiedział się sahib (arab. – pan) Petersen, zwierzchnik wszystkich poganiaczy w Indiach. Również był pod wrażeniem odwagi Małego Toomaia i ofiarował mu w nagrodę trochę pieniędzy, a malec zaniósł je matce. Wróżono mu, że zostanie tropicielem słoni, a jego ojciec coraz bardziej pochmurniał, bo uważał, że nie jest to godne zajęcie dla syna – zajmowali się tym górale, którymi Duży Toomaia pogardział.
Łowy zakończyły się. Poganiacze z sahibem Petersenem i nowo schwytanymi słoniami wybrali się w drogę do dolin. Uszli dzień drogi i zatrzymali się na noc. Słonie zostały przywiązane do wielkich pali wbitych głęboko w ziemię. Mały