Akt pierwszy
Akcja toczy się w małym miasteczku w okupowanej Polsce. Do kancelarii posterunku żandarmerii, gdzie służbę pełni żandarm Hoppe, wchodzi młynarz Schulz, prowadząc dwunastoletniego żydowskiego chłopca. Wyjaśnia, że znalazł go w zagajniku, przyprowadził go, by Hoppe mógł się rozerwać. Hoppe zostaje sam z dzieckiem. Okazuje się, że chłopiec stracił rodziców i siostrę, został na świecie sam, od dwóch tygodni krył się w lesie, jest głodny i obdarty. Hoppe waha się, co zrobić. Nie chce zabijać dziecka, ale widząc, że Schulz kręci się wokół posterunku, obawia się o los swój i swojej rodziny. W końcu wychodzi z chłopcem na zewnątrz, a po chwili słychać strzał. Hoppe wraca na posterunek i każe Jurysiowi sprzątnąć ciało, sam zaś kontynuuje pakowanie walizki, ponieważ wybiera się na obchody trzydziestolecia pracy naukowej profesora Sonnenbrucha.
Akcja toczy się w prowincjonalnym mieście w okupowanej Norwegii. Willi, syn profesora Sonnenbrucha, żegna się z kochanką przed wyjazdem do Getyngi, gdzie jego ojciec obchodzi jubileusz pracy naukowej. Marika prosi go, by przyjął panią Soerensen. Willi jest niezadowolony, że dziewczyna wtrąca się w jego spawy, ale każe wpuścić kobietę. Pani Soerensen przychodzi w sprawie syna, który został aresztowany. Willi kupuje od niej cenny rodowy naszyjnik, za zbyt niską cenę. W zamian informuje, że chłopak się im „wymknął”, daje matce złudną nadzieję, choć wie, że chłopak zmarł rano w wyniku tortur.
Akcja przenosi się do okupowanej Francji. Ruth Sonnenbruch, córka profesora, która jest artystką, w drodze do Getyngi zatrzymuje się w oberży. Okazuje się, że w miasteczku odbywa się egzekucja siedmiu zakładników. Wszyscy mieszkańcy są zmuszeni być świadkami tego wydarzenia. Ruth także decyduje się pójść w zamian za barmankę, która się opiera, ponieważ jednym ze skazanych jest jej ojciec.
Akt drugi
Akcja toczy się w Getyndze, w willi profesora Sonnenbrucha. Profesor nie przyjmuje od córki koniaku, który przywiozła mu z Francji, ponieważ nie chce niczego „stamtąd”. Chce się odciąć od tego, co się dzieje na ziemiach okupowanych. Z rozmowy z żoną Bertą i córką wynika, że profesor nie popiera polityki niemieckiej. Później rozmowa schodzi na Liesel, wdowę po synu profesora – Eryku, która straciła też dzieci i dom, a teraz czuje tylko nienawiść.
Przybywa Hoppe ze swoim trzynastoletnim synem, Heine. Profesorowi nie podoba się jego mundur żandarma, dociekliwie pyta o to, czym się zajmuje, ale Hoppe unika jednoznacznej odpowiedzi, sugeruje jednak, że wolałby być w domu przy żonie i dzieciach. Po wyjściu żandarma, żona robi profesorowi wyrzuty, że źle potraktował gościa i że powinien być bardziej ostrożny w tym, co mówi. Zdaniem profesora „Niemcy rozstali się ze swoim pięknem i dobrem, wkraczając na drogę szaleństwa”. Profesor nie może się pogodzić ze śmiercią syna, który zginął pod Stalingradem. Berta natomiast wydaje się dumna, że umarł na polu walki.
Pojawia się Willi, który czule wita się z matką. Po wyjściu profesora Berta skarży się na męża. Zarzuca mu, że nie interesuje się sytuacją Niemiec, nie podziela radości ze zwycięstw, najchętniej w ogóle nie opuszczałby swojego laboratorium.
Profesor rozmawia z Ruth, wyjaśnia jej, że nie podróżuje po Europie, ponieważ „nie może jako uczciwy Niemiec spojrzeć przyjaciołom prosto w oczy”. Ruth go nie rozumie, sama nie czuje wyrzutów sumienia. Profesor wstydzi się też tego, co robi jego syn. Ruth broni brata mówiąc, że nie miał wyboru, musiał wstąpić do Hitlerjugend i tam wychowano go tak, a nie inaczej. Zza kotary wyłania się Joachim Peters, dawny asystent profesora, osadzony w obozie za poglądy antynazistowskie. Po czterech latach udało mu się zbiec i szuka schronienia w willi profesora. Zaznacza, że chce tylko odpocząć i pójdzie dalej. Profesor jest bardzo zakłopotany i prosi go, by jak najszybciej opuścił jego dom. Ruth go zatrzymuje. Wtedy do pokoju wjeżdża na wózku Berta i wchodzi Willi. Willi odsłania numer obozowy na ręce Petersa i chce powiadomić odpowiednie służby. Ruth zdecydowanie powstrzymuje go, podczas gdy profesor pozostaje zupełnie bierny. Ostatecznie Willi każe służącemu pilnować zbiega, zostawiając mu broń.
Akt trzeci
Ruth wraca z bankietu wcześniej, każe służącemu iść do schronu (słychać alarm przeciwlotniczy), a sama chce porozmawiać z Petersem. Ten wyznaje, że liczył na pomoc profesora w ucieczce. Mimo zapewnień Ruth, że ojciec się nie zmienił, Peters uważa, że dawniej nie pozwoliłby go wydać. Ruth nie potrafi wyjaśnić, dlaczego mu pomaga, na pewno nie ze względów politycznych, bo te zupełnie jej nie interesują. Chce go zawieść do domku kempingowego należącego do rodziny, ale właśnie wracają pozostali domownicy, którzy zdecydowali się przyjechać mimo alarmu, w obawie że Ruth zrobi „coś głupiego”. Willi szuka Petersa, ale Ruth wyjaśnia, że już go odwiozła w stronę Kessel. Dochodzi do kłótni, na co profesor radzi zachować milczenie.
Rodzina nie ma innego wyjścia, jak się pogodzić i zachować całą sprawę w tajemnicy. Wtedy Liesel oznajmia, że już zawiadomiła policję, obawiając się, że rodzina mogłaby chcieć zatuszować sprawę. Ruth oświadcza urzędnikom, że wywiozła zbiega. Funkcjonariusze każą jej zaprowadzić się na miejsce, gdzie go zostawiła. Kiedy wszyscy się rozchodzą i profesor zostaje sam, pojawia się u niego Peters i wyjaśnia, że Ruth go ukryła. Przytacza też jej słowa, kiedy mówiła, że profesor na jej miejscu zrobiłby to samo. Profesor zarzuca mu, że swoim postępowaniem naraził ich na cierpienie. Uważa, że człowiek nie ma prawa narażać drugiego, dla ratowania samego siebie.
Mężczyźni nie potrafią się porozumieć – profesor latami starał się izolować od świata, od polityki i tego, co dzieje się w Europie. Joachim, poprzez pojawienie się, każe mu się z tym skonfrontować. Pyta profesora, czy wie, czemu służą jego prace, czy zdaje sobie sprawę, że naziści cenią jego badania, ponieważ włączyli do swoich metod walki także broń biologiczną. W obozach testuje się jego wyniki badań na ludziach. Sonnenbruch jest załamany, nie może uwierzyć w to, co usłyszał. Peters odchodzi, ale profesor wie, że nie odzyska już spokoju. Po pewnym czasie pojawia się Berta. Uspokaja go mówiąc, że przecież nie ma sobie nic do zarzucenia.